Robert Mazurek: Przeżywa siostra wybory?
Siostra Małgorzata Chmielewska: Wybory? Głosuję, ale bez przekonania, że któryś z polityków zrobi cokolwiek dla biednych.
A czego by siostra oczekiwała?
A wie pan, jaka jest skala nędzy, ile jest absurdalnych przepisów, które trzeba zmienić? Ech, dajmy temu spokój.
Siostra obrusza się na słowa, że pomaga najbiedniejszym.
Bo my nie pracujemy dla bezdomnych, my z nimi żyjemy.
Z kim?
Wybieramy zwykle miejsca i ludzi, do których nikt nie chce pójść. Kiedy zaczynaliśmy, nikt się nie zajmował bezdomnymi. Dzisiaj trafiają do nas ci, którzy gdzie indziej nie mogą znaleźć miejsca; chorzy, niepełnosprawni, całkowicie samotni.
Droga siostry do nich to temat na zupełnie inną opowieść.
Każdy człowiek szuka miłości i ja z tej miłości trafiłam do Jezusa. Poczułam po prostu, że Chrystus jest miłością absolutną i szkoda czasu na cokolwiek innego.
Ale nie było to takie oczywiste.
Uchroniłam kilka zakonów przed swoją w nich obecnością, zanim w 1990 roku trafiłam do wspólnoty Chleb Życia.
To było późne powołanie?
Gdybym chciała zostać księdzem i była mężczyzną – bo jednak nie jestem zwolenniczką kapłaństwa kobiet – to tak. O tym, by iść za Jezusem, pomyślałam pod koniec studiów, czyli biologii na Uniwersytecie Warszawskim.