Tomasz Pietryga: Solidaryzm reglamentowany - o góralskiem nieposłuszeństwie wobec pandemicznych zakazów

Zapowiedź góralskiego nieposłuszeństwa w przestrzeganiu pandemicznych zakazów jest niebezpieczna. Rząd nie powinien lekceważyć tak radykalnych deklaracji.

Publikacja: 11.01.2021 19:01

Tomasz Pietryga: Solidaryzm reglamentowany - o góralskiem nieposłuszeństwie wobec pandemicznych zakazów

Foto: Adobe Stock

Nastroje mieszkańców gmin górskich pokazują, jak trudno pogodzić dwa dobra: bezpieczeństwo zdrowotne w dobie koronawirusa i otwartą gospodarkę, dla której przewlekłe zakazy i restrykcje mogą być zabójcze.

Rząd Mateusza Morawieckiego zapowiadał jeszcze w 2020 r., że będzie szedł w tej kwestii środkiem drogi, więc musi tę bombę szybko rozbroić. I nie chodzi tu tylko o najgłośniej krzyczących i najzamożniejszych górali z gmin podhalańskich i okolic, ale i tych mniej zamożnych, m.in. z Karkonoszy czy Bieszczad, którzy podobnie boleśnie, a może nawet bardziej, odczuwają skutki pandemii. Ludzie ci otrzymali jak dotąd minimalne wsparcie, podobnie jak prowadzący działalność gospodarczą. Zwolnienie z ZUS, postojowe i 5 tys. zł pożyczki to za mało, aby przetrwać kryzys, zwłaszcza kiedy wiele z usług turystycznych czy noclegowych ma charakter sezonowy. Utarg z kilku miesięcy to często dochód roczny całej rodziny. W takiej sytuacji zakazy na czas ferii są nie do przyjęcia. I co z tego – jak mówią niektórzy lekarze – że nie zachorują na Covid, jeżeli w wyniku stresu ich zdrowie trwale ucierpi kardiologicznie, onkologicznie czy psychicznie. Warto o tym pamiętać, szukając balansu w tak napiętej kwestii.

Dlatego płynące od zeszłego roku i potwierdzane w poniedziałek przez wicepremiera Jarosława Gowina programy pomocy dla gmin górskich błyskawicznie powinny się zmienić z deklaracji w działanie. A państwo potrafi być szybkie, co udowodniło, wypłacając pożyczki dla mikrofirm w ubiegłym roku.

Natomiast straszenie, że łamanie zakazów przez górali spowoduje ograniczenie tarcz antykryzysowych, nie jest dobrym rozwiązaniem. Styl konfrontacyjny przy tak napiętych nastrojach nie tylko pokrzywdzonych przedsiębiorców, ale i izolowanych od dziewięciu miesięcy obywateli może wyzwolić emocje, które później trudno będzie zatrzymać.

Góralskie nieposłuszeństwo może mieć efekt kostek domina. Zakazy mogą zacząć ignorować inne podupadające i niezadowolone branże: gastronomiczna, rozrywkowa etc. W efekcie ograniczenia sanitarne staną się iluzoryczne, a państwo straci sterowność w kwestii zarządzania bezpieczeństwem zdrowotnym w czasie pandemii.

Jest też druga droga strona medalu: zdrowie. To z jego powodu branża turystyczna z terenów górskich nie powinna podchodzić do sprawy w kategoriach zero-jedynkowych.

Otwarcie pensjonatów, hoteli i wyciągów narciarskich w czasie, gdy każdego dnia z powodu koronawirusa w Polsce umiera ok. 500 osób, to ryzyko wybuchu kolejnej fali pandemii i dłuższego utrzymywania obostrzeń. W efekcie do szpitali będą trafiać zakażeni, którzy poddali się magii podhalańskiej zimy i góralskiego buntu. Tyle tylko, że mogą zajmować szpitalne łóżka i respiratory, a tych nie starczy dla chorych, którzy z takich przyjemności zrezygnowali i przestrzegali zakazów. A na to społecznej zgody nie ma.

Warto więc szukać rozwiązań, aby pogodzić oba dobra. W imię solidaryzmu społecznego, szybko dostarczając wsparcie dla zdemolowanej branży turystycznej – to jest zadanie dla rządu. Sami górale nie powinni zaś patrzeć na pandemiczną rzeczywistość wyłącznie przez pryzmat utraconych dochodów, ale też biorąc pod uwagę zdrowie swoich bliskich i turystów.

Czytaj też: 

„Góralskie veto”. Lawina firm przyłącza się do buntu

Pieniądze dla gmin górskich na umorzenie opłat i inwestycje

Nastroje mieszkańców gmin górskich pokazują, jak trudno pogodzić dwa dobra: bezpieczeństwo zdrowotne w dobie koronawirusa i otwartą gospodarkę, dla której przewlekłe zakazy i restrykcje mogą być zabójcze.

Rząd Mateusza Morawieckiego zapowiadał jeszcze w 2020 r., że będzie szedł w tej kwestii środkiem drogi, więc musi tę bombę szybko rozbroić. I nie chodzi tu tylko o najgłośniej krzyczących i najzamożniejszych górali z gmin podhalańskich i okolic, ale i tych mniej zamożnych, m.in. z Karkonoszy czy Bieszczad, którzy podobnie boleśnie, a może nawet bardziej, odczuwają skutki pandemii. Ludzie ci otrzymali jak dotąd minimalne wsparcie, podobnie jak prowadzący działalność gospodarczą. Zwolnienie z ZUS, postojowe i 5 tys. zł pożyczki to za mało, aby przetrwać kryzys, zwłaszcza kiedy wiele z usług turystycznych czy noclegowych ma charakter sezonowy. Utarg z kilku miesięcy to często dochód roczny całej rodziny. W takiej sytuacji zakazy na czas ferii są nie do przyjęcia. I co z tego – jak mówią niektórzy lekarze – że nie zachorują na Covid, jeżeli w wyniku stresu ich zdrowie trwale ucierpi kardiologicznie, onkologicznie czy psychicznie. Warto o tym pamiętać, szukając balansu w tak napiętej kwestii.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?