Kiedyś ktoś policzy, ile osób mogło się zakazić z powodu nienoszenia maski przez innych, a ilu mogło umrzeć. Tylko już będzie za późno.
Brak maski przez chwilę może przytrafić się każdemu, kiedy np. wyskoczy z samochodu do kiosku– wtedy wystarczy zwrócić mu uwagę. Na ulicach czy w autobusach przytłaczająca większość osób je nosi. Wystarczy jednak przejść się kawałek czy przejechać autobusem, by spotkać ludzi, niekoniecznie nastolatków, bez masek.Wręcz jakby manifestowali jakiś dystans, nie bardzo wiadomo zresztą do czego. Do państwa, do otoczenia, do starszych ludzi?
Czytaj także: Czym można zakrywać nos i usta
Pewną szkodę dla społecznej dyscypliny i solidarności sprawił brak w pierwszych miesiącach epidemii niekwestionowanej prawnej podstawy dla rygorów maseczkowych. Ale już jesienią Sejm uchwalił stosowną nowelę, a i bez tego większość rodaków była świadoma tego obowiązku, wspartego opiniami lekarzy. Nie tylko bowiem prawo wyznacza poprawne zachowanie, a każdy musi się nieraz stosować do zarządzeń policjanta, kierownika w pracy czy szkole, do których ma zastrzeżenia. Na tym polega życie w społeczeństwie.
Mamy więc problem aspołecznych zachowań, a nawet wybryków, jeśli policjanci od początku działań związanych z pandemią za nieprzestrzeganie nakazu zasłaniania ust i nosa nałożyli 402 tys. mandatów, skierowali 58 tys. wniosków o ukaranie do sądu, a 255 tys. osoby pouczyli (przy okazji narażając się na zakażenie).