Szpitale: mało pieniędzy i duże wymagania

Nie zazdroszczę dyrektorom szpitali: pieniędzy jest mało, wymagania duże, wiadomo, że nie na wszystko wystarczy. Trzeba sobie jakoś radzić.

Publikacja: 30.08.2014 12:30

Anna Wojda

Anna Wojda

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To daje pole do kombinowania, jak tu uszczknąć kolejnego miedziaka. Może np. pacjent przyniesie z sobą do szpitala papier toaletowy?  Dla niego to wydatek nieduży, a gdy  pomnoży się go przez ilość zużywanych rolek i pacjentów, zawsze jakaś suma wyjdzie.

Kolejny pomysł: niech pacjent przynosi ze sobą leki, a jeśli ich nie zabrał z domu, bliscy dostaną receptę i niech z nią pędzą do apteki. Przecież powinno im zależeć na tym, by schorowany ojciec lub matka  je przyjmowali. Skoro trafili do szpitala z wyrostkiem, a przewlekle chorują na nadciśnienie, szpital uwolni ich tylko od  wyrostka. Leki na nadciśnienie to sprawa pacjenta lub jego rodziny.

Problem w tym, że takie działania są nielegalne: pacjent ma zagwarantowane darmowe leczenie. Prawo to dotyczy całego pacjenta, a nie tylko jego wyrostka, nadciśnienia czy cukrzycy. To, że w szpitalu brakuje pieniędzy, nie jest sprawą pacjenta. Nie powinien go obchodzić kontrakt z NFZ, bo nawet gdyby znał szczegóły, cóż z tą wiedzą miałby uczynić? Ani nie jest stroną tego układu, ani nikt go ?o zdanie nie pytał. Skoro szpital na kontrakt się zgodził, to leczyć musi. ?A gdy odmawia lub wymaga własnych leków, pacjent lub krewni powinni się poskarżyć do rzecznika praw pacjenta lub NFZ,  ten z pewnością pogrozi lecznicy palcem. Pieniędzy więcej jednak nie da.

Sytuacja ze szpitalami ?i NFZ przypomina skecz kabaretu Dudek „Sęk":.

– Jest interes do zrobienia!

–  A ile można na tym stracić?

Kolejne ekipy polityków odprawiają gusła nad zadłużoną służbą zdrowia ?i udają, że to coś zmienia. ?Ale nie zmienia niczego, ?bo pieniędzy jest za mało. Wszyscy więc czekają, aż system wyzionie ducha jak Rozencwajgowa w kabarecie. Tylko skąd pewność, że wyzionie. W tym właśnie sęk...

To daje pole do kombinowania, jak tu uszczknąć kolejnego miedziaka. Może np. pacjent przyniesie z sobą do szpitala papier toaletowy?  Dla niego to wydatek nieduży, a gdy  pomnoży się go przez ilość zużywanych rolek i pacjentów, zawsze jakaś suma wyjdzie.

Kolejny pomysł: niech pacjent przynosi ze sobą leki, a jeśli ich nie zabrał z domu, bliscy dostaną receptę i niech z nią pędzą do apteki. Przecież powinno im zależeć na tym, by schorowany ojciec lub matka  je przyjmowali. Skoro trafili do szpitala z wyrostkiem, a przewlekle chorują na nadciśnienie, szpital uwolni ich tylko od  wyrostka. Leki na nadciśnienie to sprawa pacjenta lub jego rodziny.

Opinie Prawne
Mariusz Ulman: Co zrobić z neosędziami, czyli jednak muchomorki, słoneczka i żabki
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Sezon partnerstwa fiskusa z podatnikiem to sezon wyborczy
Opinie Prawne
Pietryga: Tusk nie zatrzyma globalizacji, ale Chińczyków i Turków zatrzymać może
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sztab Rafała Trzaskowskiego wszedł na minę
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Tę opinię rzecznika TSUE Adam Bodnar musi uważnie przeczytać