Wszak migracja nie może się kojarzyć z niczym niechlubnym. Sztokholmska policja nie podaje z reguły wyglądu osób w kontekstach popełnienia przestępstw do publicznej wiadomości, by nie zostać posadzoną o rasizm, by nie stygmatyzować grup etnicznych jako kryminalistów i nie polaryzować społeczeństwa na „my" i „oni".
Kiedy zatem wyszło na jaw, że na największych festiwalach młodzieży w Europie We Are Sthlm w sierpniu 2015 r. i rok wcześniej doszło do napaści seksualnych, policja zaniechała doniesienia o tym. Powód? Jako sprawców zbiorowego molestowania w sztokholmskim Kungsträdgarden wskazano azylantów. W czasie pięciodniowego festiwalu stróże ładu codziennie raportowali o alarmistycznych zajściach do szefów i do centrum prasowego sztokholmskiej policji. Stamtąd jednak informacja już nie wydostała się na zewnątrz. Choć czarno na białym można było w raportach przeczytać: „Problem z młodymi mężczyznami, którzy przyciskają się do dziewczyn w morzu publiki, powraca i w tym roku". Doniesiono też, że chodzi o młodych uchodźców, przede wszystkim z Afganistanu i Maroka.