Prawda. Roszczenia reprywatyzacyjne to bardzo skomplikowana i trudna problematyka. Trzeba mieć naprawdę dużą wiedzę, by się nimi zajmować. Prawnicy nie robią niczego, co jest niezgodne z prawem. Co najwyżej działają nieetycznie. Ale to już rola korporacji zawodowych. Powinny się zastanowić, co z tym zrobić.
To prawda, że jest pan autorem małej ustawy reprywatyzacyjnej?
Tak, osobiście przygotowałem projekt, jego uzasadnienie i wszelkie wyliczenia. Pierwszy projekt przygotowałem jeszcze za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego, ale przestraszono się skutków finansowych jego realizacji i nigdy nie wyszedł poza ratusz. Potem próbowałem jeszcze kilkakrotnie. Dopiero teraz się udało. I jest w końcu szansa, że problem reprywatyzacji zostanie rozwiązany. Tymczasem w nagrodę pani prezydent postanowiła autora ustawy wyrzucić.
Prezydent zapowiedziała powołanie komisji reprywatyzacyjnej, która ma zbadać wszystkie sprawy od 1990 roku. Nie boi się pan, że znajdzie trupa w szafie?
Nie, dlaczego? Zawsze chciałem, by był jakiś nadzór polityczny nad sprawami reprywatyzacyjnymi. W końcu się udało. Od jakiegoś czasu Komisja Rozwoju Gospodarczego Rady Miasta dostaje od nas zestawienie wszystkich świeżo wydanych decyzji dekretowych. Chodziło o to, by zainteresowali się, a gdy mają wątpliwości, zajrzeli do akt danej sprawy. Przez pięć lat funkcjonowania tego systemu ani razu nie poprosili o akta. Sześć lat temu była głośna sprawa zwrotu nieruchomości przy ul. Szarej z przedszkolem na rzecz biznesmena Marcinkiewicza. Powołano nawet specjalną komisję, która miała się sprawą zająć. Przyjechałem na komisję, zabrałem wszystkie segregatory z dokumentami, a jest ich w każdej sprawie ponad dziesięć. I więcej się już ta komisja nie spotkała. Poległa na jednym z pierwszych segregatorów. To są bardzo trudne sprawy. Łatwo się wypowiedzieć w mediach, że patologia, dzika reprywatyzacja. Ale jak się spojrzy na akta, to przestaje to być już takie oczywiste. Moje doświadczenie z radnymi jest takie, że gdy pojawiały się z ich strony zarzuty i proponowałem, by zajrzeli do dokumentów, zanim zaczną krytykować, to milkli. W powszechnym mniemaniu jest podejrzane, że gdy zwraca się działkę pod szkołą czy przedszkolem, to na pewno jest to przekręt. Patologia. Tak nie powinno być.