Wprowadzenie tzw. sędziów pokoju samo w sobie jest dobrym pomysłem. Krokiem w stronę zbliżenia wymiaru sprawiedliwości do obywatela. Wpuszczeniem świeżego powietrza do zamkniętego i skostniałego środowiska sędziowskiego.
Problem w tym, że szczytne idee bywają trudne w realizacji, czasem nie da się ich wprowadzić w życie, a nawet jak się uda, to powoli się wynaturzają. I nie chodzi nawet o opór i krytykę środowiska sędziowskiego, które traci monopol na wymierzanie sprawiedliwości w drobnych sprawach, czy o irytujący je fakt, że najlepsi sędziowie pokoju mogliby trafić z czasem do normalnych sal sądowych, ale o sposób wyłaniania sędziów pokoju w powszechnych wyborach przez ogół obywateli. Niestety, paradoksalnie, ten najbardziej demokratyczny model może się okazać destrukcyjny.