W rządzie jest duży rozdźwięk w podejściu do wykonania wyroku TSUE ws. Izby Dyscyplinarnej. Zbigniew Ziobro utrzymuje twardą retorykę w stylu „nie oddamy ani guzika", „będziemy bronić suwerenności". Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ, którego słowa można odczytywać jako przekaz Mateusza Morawieckiego, przyznał, że rząd prześle odpowiedź do TSUE w terminie (do 16 sierpnia), z informacją, jak zamierza respektować jego wytyczne.
Nieoficjalnie mówi się, że właśnie jest wypracowywana spójna koncepcja reformy Izby Dyscyplinarnej, tak aby wykonać wyrok TSUE, ale „nie zwijać" innych elementów pisowskiej reformy. A myślą przewodnią zmian ma być poprawienie systemu dyscyplinarnego, bo ten funkcjonuje źle, a nie dlatego, że Bruksela naciska. Krytyka systemu dyscyplinarnego sędziów przez wysokich przedstawicieli obozu władzy ma uzasadniać zmiany.
Rząd liczy, że ten gest zostanie doceniony przez UE na tyle, aby można było myśleć o zawieszeniu broni. Ale może Trybunał i unijni komisarze posłuchają jednak podszeptów środowisk sędziowskich w Polsce, które – tak jak Ziobro Brukseli – nie chcą zostawić PiS ani guzika. Przekonują, że sama reforma Izby Dyscyplinarnej to za mało, że potrzebna jest deinstalacja KRS i odkręcenie wadliwych decyzji.
Jeżeli UE doceni gest rządu, może nastąpić mała normalizacja stosunków z Warszawą. Przycichną też radykałowie w Polsce, opowiadający się za twardym kursem wobec sądów i Brukseli – według doktryny Ziobry. Jeżeli natomiast Bruksela będzie dalej domagać się od PiS wycofania z kolejnych reform, może przelicytować. Morawieckiemu trudno będzie utrzymać umiarkowany kurs w obozie władzy. A to oznacza dojście do głosu radykałów i zielone światło dla dalszego upolitycznienia sądów i zaostrzania kursu z UE. Efektem tego będzie dalsze rozchwianie systemu prawnego w Polsce i pogłębiająca się destabilizacja stosunków z UE, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Urzędnicy unijni powinni wykazać się więc znajomością polskich realiów, bo nie tylko od polskiej strony, ale też od ich otwartości zależy, czy kryzys zostanie zażegnany.
Ziobro natomiast jest dziś w komfortowej sytuacji. Niepowodzenia czy sankcje finansowe nałożone na Polskę będzie mógł zawsze zrzucić na premiera. Bo to premier poczynił ustępstwa wobec Brukseli, ze zgodą na mechanizm „fundusze za praworządność" włącznie. Taka polityka oczywiście przyniesie Ziobrze doraźne korzyści. Zapunktuje u twardego elektoratu, który na hasła „sędziowska kasta" i „brukselska elita" reaguje nerwowo. Pytanie, czy taki sposób prowadzenia polityki jest dobry dla Polski. Czy buduje jej siłę i sprzyja rozwojowi. Można mieć poważne wątpliwości.