Obecna władza nie lubi prawników, ponieważ patrzą jej na ręce i wytykają punkt po punkcie przypadki łamania konstytucji. Odpowiada więc w charakterystyczny dla siebie sposób defamacją całej tej grupy zawodowej: po pierwsze, prawnicy to zamknięta kasta dbająca wyłącznie o własne interesy, a nie o dobro zwykłych ludzi; po drugie, prawnicy są podzieleni i właściwie jest tyle możliwych interpretacji prawa, ilu ich jest; po trzecie, prawnicy są programowo przeciwni „dobrej zmianie", ponieważ odsłania ich ciemne interesy i pozbawia niezasłużonych przywilejów; po czwarte, w swoim destrukcyjnym imposybilizmie są hamulcem reform „dobrej zmiany", tymczasem chcieć to móc. Ergo – dajmy sobie spokój z prawnikami i oddajmy głos zwykłym ludziom etc. etc. etc. Ten propagandowy bełkot dotknął w pierwszej kolejności sędziów, ale z dużym prawdopodobieństwem przyjdzie czas także na inne grupy, w tym prawników uczonych zajmujących się prawoznawstwem jako nauką i ta grupa szczególnie mnie tutaj interesuje. Wokół prawoznawstwa już dzieje się bowiem coś dziwnego.