Nowy prezes Sądu Rejonowego w Działdowie sędzią jest ledwie od 20 lutego, a wcześniej był prokuratorem rejonowym, w Nowym Mieście Lubawskim – co ujawnił właśnie Onet. Za „dobrej zmiany" prokurator Czapski dostąpił zaszczytu orzekania w Sądzie Dyscyplinarnym przy prokuratorze generalnym. I chyba z powierzonego mu zadania wywiązał się jak należy, bo – wraz z dwojgiem innych prokuratorów – ukarał dyscyplinarnie Beatę Mik, prokurator prokuratury generalnej w stanie spoczynku, wybitną znawczynię prawa karnego, publikującą na naszych łamach. Zarzucono jej, że nie miała na to zgody obecnych władz prokuratury. Sądowi dyscyplinarnemu nie wystarczyła zgoda, wydana jeszcze przez prokuratora generalnego Lecha Kaczyńskiego. - Gwarantowana konstytucyjnie swoboda wypowiedzi ma ograniczenia, a służba w prokuraturze oznacza wiele ograniczeń – uzasadniał tamten wyrok prokurator-sędzia Czapski. Nad argumentami o „efekcie mrożącym" wobec sędziów i prokuratorów publikujących w prasie sędziowie dyscyplinarni się nie pochylili.
Czytaj także: Nowy prezes sądu z 3-tygodniowym stażem w zawodzie
Teraz Marcin Czapski, trzy tygodnie po założeniu sędziowskiego łańcucha, rozpoczął czteroletnią kadencję prezesa. Wcześniej jak burza przeszedł procedurę nominacyjną w Krajowej Radzie Sądownictwa. Zadanie miał ułatwione, bo dwóch sędziów z Działdowa ma dyscyplinarki, a pozostała dwójka nie była zainteresowana prezesurą. Dzięki temu minister sprawiedliwości uzyskał możliwość powołania na prezesa sądu osobę z bardzo małym doświadczeniem. Iście napoleońska kariera. Złośliwiec może zapytać, o co chodzi? Znakomity kandydat o wybitnych statystykach: żadnych uchylonych wyroków, czy spóźnionych uzasadnień... Nie każdy sędzia (także z tych w Krajowej Radzie Sądownictwa) może to o sobie opowiedzieć.
Wszystko to prawda. Ale czy w tej sytuacji jedyne wyjście to stawianie na czele sądu byłego prokuratora bez doświadczenia w kierowaniu jakąkolwiek instytucją? Byłoby dużo zręczniej, gdyby łańcuch z orłem najpierw uleżał się na karku sędziego Czapskiego, a on sam zorientowałby się od środka, jak funkcjonuje sąd. Ta nominacja pokazuje dwa zjawiska: po pierwsze, że prokuratura zyskuje kolejne przyczółki za sędziowskim stołem. A po drugie, że resort sprawiedliwości awansuje prawników, którzy sprawdzili się w realizacji swej wizji trzeciej władzy – niezależnie od zdania stanowczej większości środowiska sędziowskiego.
Oba zjawiska są bardzo niebezpieczne.