Pamiętam, że przez okres studiów prawniczych dwie kwestie bardzo mnie intrygowały, jedna cywilistyczna i jedna karnistyczna. Obie ulokowano w początkowych częściach odpowiednich kodeksów cywilnego i karnego. Z tych dwóch kwestii znalazłem dość nieoczekiwanie rozwiązanie, kiedy to Stadion Narodowy zamienił się w nasz narodowy basen, o czym pisałem jak to znikome społeczne niebezpieczeństwo czynu po zielonej trawie goni. Pozostało do wyjaśnienia, co to takiego zasady współżycia społecznego. Nigdy nie przypuszczałem, że ten dręczący mnie od lat, a nawet od ich dziesięcioleci, problem uda mi się rozwiązać teraz, w pełni lata, w połowie sierpnia, przy temperaturze 33° w cieniu, kiedy nawet liściom kasztanowca zaglądającym mi do mieszkania nie chce się już przechwytywać z atmosfery "ceodwa", a mnie wlewać w siebie napoju chłodzącego zaprawionego chmielem.
Oto na "onecie" (http://m.onet.pl/styl-zycia/kobieta,h8p01n) podano news, że słynny mec. Kaszewiak wydał opinię, jakoby każdy widząc na plaży, dajmy na to w takich Międzyzdrojach, tak zwany "parawan", za którym być może wyleguje się na kocyku wyolejkowana i wytoplesowana polska dziewczyna, póki co nie rozglądająca się jeszcze za towarzystwem osobnika płci przeciwnej, może za ten parawan wkroczyć i lec obok niej na owym kocyku.
- No chyba ździebko nie tak - pomyślałem czytając opinię prawną na temat "polskiego parawaningu plażowego" autorstwa mec. Kaszewiaka.
Dalej, twierdzi on, że są nad polskim morzem wczasowicze-plażowicze, którzy budzą się o 5 rano i udają się na plażę, by tam ustawić parawan. Każdy następny amator słonecznej i morskiej kąpieli ma zaś rzekomo prawo taki parawan usunąć lub też wprowadzić się na ograniczone nim terytorium.
Toż ludziska się tam pobiją albo pozabijają kierując się dyrektywami mec, Kaszewiaka. Przyznam jednak, że tu mnie zaskoczył, bo z osobistego doświadczenia wiem, że gdyby cokolwiek sprawiło podczas wywczasów moje przebudzenie o świtaniu, to zająłbym się wszystkim, tylko nie parawanem. Osobiście zaś sporadycznie korzystałem z parawanu podczas plażowania, by pozwolić do woli bryzie morskiej muskać moje ciało... A na plażowanie wybierałem miejsca, gdzie kocyki i parawany sąsiadek, jeżeli były, to były oddalone od mojego co najmniej 20 kroków, dzięki czemu słyszałem w powietrzu pisk mew i trzepot ich skrzydeł, nie zaś głosy zza ich płóciennej zastawki.