Każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, powinien pamiętać, jaką siłę miała powtarzana z ust do ust informacja o romansie prezydenta z piosenkarką. Wszystko miało się zacząć w samolocie lecącym na mundial do Korei. Ba, nie brakowało takich, którzy wiedzieli z całą pewnością, że gwiazda jest w ciąży i już wkrótce sprawa będzie zupełnie oficjalna. Ot, taka nasza polska wersja historii Marilyn Monroe i JFK. W gruncie rzeczy niegroźna, choć pewnie kłopotliwa dla samych zainteresowanych. Zresztą szybko się okazało, że plotka była narzędziem w rozgrywkach wewnątrz SLD (które w tamtym czasie było u szczytu popularności), co żadnej ze stron nie wyszło na dobre. Zaraz potem nastąpił upadek formacji postkomunistycznej.