Nie jest tajemnicą, że relacja łącząca pacjenta z pracownikami medycznymi posiada szczególny charakter. Nie jest też wielkim sekretem, że wyjątkowość ta związana jest z wyraźną dysproporcją, jaka istnieje w trakcie kontaktu np. osoby chorej z lekarzem lub pielęgniarką. Jako pacjenci mamy nadzieję na wyzdrowienie. Jednocześnie, doświadczając często lęku, nie posiadamy wiedzy i umiejętności, jakie wykształcili w toku nauki specjaliści noszący fartuchy i stetoskop.
Przed laty dr. Antonina Doroszewska wskazywała, że to m in, podobna sytuacja stała się jedną z głównych przyczyn popularności idei praw pacjenta. Dają nam one bowiem pewność. Dzięki nim posiadamy wiedzę pozwalającą na zajęcie bezpiecznej pozycji w chwili, w której boimy się o swoją przyszłość. Niestety rzeczywistość ta powoduje, że przywykliśmy do zwrotów typu: „uprawnienie pacjenta”, jednocześnie mając po drugiej stronie pojęcie „odpowiedzialności zawodowej lekarza”- tak popularne na licznych szkoleniach.
Nad zasadami etycznymi medyków zastanawiali się wielcy tego świata. Mamy obecnie stan, w którym w przepisach prawa zdefiniowano jasno zagwarantowane prawa pacjenta bez obowiązków oraz zobowiązania np. lekarza i pielęgniarki, bez ustawowo zagwarantowanych im uprawnień. Ostatnie dni epidemii i pandemii całkowicie przemodelowały sposób pojmowania wzajemnych zobowiązań w medycynie. Nie mamy wątpliwości jaka postawa promieniuje ze strony medyków. Ich działania w pełni realizują zobowiązania związane z ochroną praw pacjenta. Dzisiaj pojawia się inna, równie ważna kwestia. Czy to pacjenci będą potracili uszanować wskazane prawa?
Pacjent vs pacjent
Nigdy nad tym pytaniem nie zastanawiano się dotąd poważnie. Jędrzej Bujny, Mirosław Nesterowicz, czy też Dorota Karkowska bardzo mocno w swoich pracach zaznaczali, że prawa pacjenta to w istocie „inna odsłona” praw człowieka. Oznacza to, że temat ten widzieć powinniśmy przede wszystkim wertykalnie. Pytamy zatem dzisiaj: czy medycy działają zgodnie z procedurami, czy NFZ szanuje prawa osób zakażonych wydając stosowne zarządzenia, czy wreszcie Ministerstwo Zdrowia dba dostatecznie o zapewnienie bezpieczeństwa epidemiologicznego? Równie istotne jest jednak spojrzenie horyzontalne. A zatem, czy my nawzajem szanujemy prawa drugiej osoby, która potencjalnie może być pacjentem? Czy ona szanuje moje prawa (nie)wiedząc, że może nosić w sobie koronawirusa?
W ostatnich dniach każde nasze działanie posiada kontekst medyczno- zdrowotny. Czekając w kolejce u rzeźnika zastanawiamy się czy stoimy od siebie w dostatecznej odległości. Nie jest to nowa gra miejska, tylko racjonalna profilaktyka. Myślimy czy w niedzielę iść na Eucharystię. Nie jest to nagła utrata wiary, ale dołączenie do jakże pięknego fides (wiary) bezcennego dzisiaj ratio (rozumu). Zastanawiamy się kto ma iść po zakupy i nie jest to dyskryminacja lub wykorzystywanie części członków rodzin, tylko dbanie o zminimalizowanie możliwości przenoszenia wirusów. Każdy z nas dzisiaj może być potencjalnie nosicielem choroby, jak i doskonałym kandydatem na pacjenta. Nikt nie ma dzisiaj wątpliwości dotyczących standardów etycznych pracowników systemu ochrony zdrowia. Kluczowe jest dzisiaj pytanie dotyczące standardów etycznych pacjentów. Prof. Łukasz Szumowski bardzo mocno przypomniał na jednej z konferencji,, że żadne restrykcje sanitarne i zarządzenia administracyjne nie są w stanie powstrzymać wzrostu zachorowalności danej populacji. Może to uczynić jedynie prezentowana przez jej członków odpowiedzialność.