Bartłomiej Sienkiewicz: Postępujące stepowienie kraju

Koronawirus obnażył, jak partia zastępuje państwo.

Aktualizacja: 01.05.2020 12:17 Publikacja: 01.05.2020 00:01

Polska pod rządami PiS nie radzi sobie z nowymi wyzwaniami (z prawej: prezydent Andrzej Duda i preze

Polska pod rządami PiS nie radzi sobie z nowymi wyzwaniami (z prawej: prezydent Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński)

Foto: Rzeczpospolita/ Robert Gardziński

Jeśli wchodzimy w „nowe XVII stulecie”, to pamiętajmy jak się ono skończyło dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów – upadkiem, z którego to państwo się nie podniosło aż po swój kres. Widać już całkiem wyraźnie, że pod rządami PiS Polska będzie strukturalnie niezdolna do poradzenia sobie z nadchodzącym wyzwaniami przyszłości. W książce „Globalny kryzys. Wojna, zmiany klimatyczne i katastrofa w XVII wieku” Geoffrey Parker opisuje świat sprzed czterech stuleci trapiony głodem, buntami i rewolucjami, wojnami i epidemiami. Świat, nie tylko Europę. Bo przyczyną sprawczą, momentem startowym była mała epoka lodowcowa, ówczesne gwałtowne ochłodzenie klimatu, które natychmiast spowodowało spadek produkcji żywności w skali globu. Parker prowadzi więc czytelnika poprzez Chiny i całą Azję, Indie, Imperium Otomańskie, Europę i obie Ameryki, pokazując skutki tego zjawiska w polityce, poziomie zdrowotności, ekonomii, w kulturze i nauce. Kryzys XVII stulecia to „stulecie wojen”, zamieszek i rewolucji. Kiedy Parker opisuje powstanie Chmielnickiego czy chłopskie bunty w Rosji, widzimy, że za nimi stało przekroczenie bariery strachu przed walką i śmiercią w obliczu desperacji, jaką wywołuje widmo głodu. Jakby tego było mało, do spektrum nieszczęść ówczesnego czasu doszły epidemie dziesiątkujące ludzkość, a w wielkich skupiskach, miastach – zbierające śmiertelne żniwo, dochodzące niekiedy do połowy populacji.

Zła synergia

Synergia poszczególnych czynników: zmiana klimatyczna – głód – przemoc i choroby – wyniszczenie, tworzy wieloaspektowe zjawisko odziałujące podobnie na całym globie. Nietrafione strategie przetrwania, ślepota i błędy rządzących tylko powiększały stopień chaosu i zwielokrotniały ofiary. Nasz świat wyskoczył z torów, a tempo zmiany powoduje, że coś, co było nie do wyobrażenia zaledwie dwa lata temu, staje się normą, na którą godzimy się już bezrefleksyjnie. I nie dotyczy to wyłącznie polskiej polityki, z jej pochodem w stronę państwa „poza jakimkolwiek trybem”. Żyjemy w początkowym momencie nadchodzącego kryzysu globalnego. Jego przyczynami są jak przed wiekami procesy z porządku natury: w ujęciu długoterminowym globalne ocieplenie i pandemia w okresie krótko- czy średniookresowym. Obydwa te zjawiska zmienią nasz świat i – jak sądzę – odbędzie się to na każdym poziomie. Istnieje poważne ryzyko, że wchodzimy w podobną jak w XVII w. „złą synergię”: zmiany klimatyczne – pandemie – głód i konflikty zbrojne – fale migracyjne i rozpad pewników bezpieczeństwa międzynarodowego.

Wiarygodność władzy

Dla kraju takiego jak Polska to może się okazać wyzwaniem egzystencjonalnym. Weźmy choćby kwestie postępującego stepowienia kraju. Susza ogarniająca coraz szersze obszary – w tym i Wielkopolskę, spichlerz Polski, każe już, natychmiast, wdrożyć długofalowy plan przeciwdziałania. Polska ma jedne z najwyższych w Europie wskaźniki tempa spływu wód do morza. Polityka Ministerstwa Środowiska jest w tym aspekcie zabójcza: przyspiesza to tempo licznymi decyzjami, nie potrafiło stworzyć przez 4,5 roku planu zatrzymywania tego podstawowego zasobu, co świadczy o zupełnej ślepocie urzędników za to odpowiedzialnych. Susza oznacza także ryzyko dla energetyki – przestoje elektrowni systemowych zlokalizowanych nad brzegami wysychającej Wisły mogą być zaczątkiem blackoutu. Dostęp do wody i energii warunkuje cały łańcuch bezpieczeństwa kraju. Zabezpieczenie tych zasobów wymaga olbrzymich środków, planowania na lata i żelaznej konsekwencji. Jak to zrobić, gdy budżet jest praktycznie pusty, bo został wydany na przekupywanie elektoratu? Jak to zrobić, gdy rząd nadal chce budować CPK za kilkadziesiąt miliardów i samoloty F-35 za kolejne miliardy, równocześnie nie będąc zdolnym do zobaczenia elementarnych wymogów bezpieczeństwa Polaków? A wyżej opisany obszar to zaledwie cząstka działań przeciw „złej synergii”. Kiedy się w pełni uruchomi, zatrzymać jej już nie będzie można. Kto ma tego dokonać, kto ma nas przed tym osłonić? Rząd, który nie potrafi zabezpieczyć pierwszej linii obrony przed pandemią, czyli pracowników służby zdrowia i szpitali? Ministrowie i premier, którzy co i rusz kłamią i oszukują opinię publiczną? Dla Polski kluczem jest w nadchodzących latach wiarygodna władza, państwo, które nie udaje, że coś robi, ale jest sprawne na podstawowym, wymaganym sytuacją poziomie. Tymczasem mimo propagandy władzy państwo polskie jest zastępowane partią polityczną i realizuje wyłącznie politykę obliczoną na utrzymanie swoich wyborców, a nie odpowiedzialności za przyszłość kraju. Koronawirus obnażył tę słabość jaskrawo, czego symbolem była pokorna zgoda ministra zdrowia, z zawodu lekarza, na żądanie lidera PiS wyborów w trakcie pandemii.

Nowe XVII stulecie

Jeśli wiec istnieje ryzyko, że wchodzimy w „nowe XVII stulecie”, to pamiętajmy, jak się ono skończyło dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów – kompletną klęską i upadkiem, z którego to państwo się nie podniosło aż po swój kres. Polska jako państwo jest strukturalnie niezdolna do poradzenia sobie z nadchodzącymi wyzwaniami pod rządami PiS. Oni nie są i nie będą żadnym rozwiązaniem. Trzeba szukać innych. To nie będzie łatwe, czasami będzie oznaczało trudno akceptowalne kompromisy, czasami ostre konflikty, ale nie mamy wyjścia, jeśli chcemy, by historia się nie powtórzyła. To oznacza taką politykę, w której „wszystkie kości są rozrzucone na stole”, nie może być żadnego ograniczenia w wyobraźni, jak można skonstruować władzę cieszącą się zaufaniem, zdolną do zarządzania przyszłością. Nie wiem, czy potrafimy to zrobić, ale trzeba próbować. Na przekór naszym przyzwyczajeniom i trwaniu w zamkniętych, politycznych obozach, na co dzień utwierdzających się, że mają jedyną rację.

Autor jest posłem KO, współtwórcą Ośrodka Studiów Wschodnich, byłym szefem MSWiA i koordynatorem służb specjalnych

Jeśli wchodzimy w „nowe XVII stulecie”, to pamiętajmy jak się ono skończyło dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów – upadkiem, z którego to państwo się nie podniosło aż po swój kres. Widać już całkiem wyraźnie, że pod rządami PiS Polska będzie strukturalnie niezdolna do poradzenia sobie z nadchodzącym wyzwaniami przyszłości. W książce „Globalny kryzys. Wojna, zmiany klimatyczne i katastrofa w XVII wieku” Geoffrey Parker opisuje świat sprzed czterech stuleci trapiony głodem, buntami i rewolucjami, wojnami i epidemiami. Świat, nie tylko Europę. Bo przyczyną sprawczą, momentem startowym była mała epoka lodowcowa, ówczesne gwałtowne ochłodzenie klimatu, które natychmiast spowodowało spadek produkcji żywności w skali globu. Parker prowadzi więc czytelnika poprzez Chiny i całą Azję, Indie, Imperium Otomańskie, Europę i obie Ameryki, pokazując skutki tego zjawiska w polityce, poziomie zdrowotności, ekonomii, w kulturze i nauce. Kryzys XVII stulecia to „stulecie wojen”, zamieszek i rewolucji. Kiedy Parker opisuje powstanie Chmielnickiego czy chłopskie bunty w Rosji, widzimy, że za nimi stało przekroczenie bariery strachu przed walką i śmiercią w obliczu desperacji, jaką wywołuje widmo głodu. Jakby tego było mało, do spektrum nieszczęść ówczesnego czasu doszły epidemie dziesiątkujące ludzkość, a w wielkich skupiskach, miastach – zbierające śmiertelne żniwo, dochodzące niekiedy do połowy populacji.

Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę
Materiał Promocyjny
Dylematy ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Mniej czy więcej Zachodu? W Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę