Tej wiosny obchodzimy 30. rocznicę pierwszych wyborów do rad gmin po przywróceniu samorządu terytorialnego. W normalnych warunkach byłoby to zapewne święto naszej wolności. Dziś zaś ta rocznica powinna przypomnieć nam, jak duże znaczenie ma samorządność w demokratycznym państwie. Nieoczekiwanie bowiem trwa właśnie bój o przetrwanie niezależnych samorządów w Polsce.
Tak się składa, że dla obecnie rządzących samorządy, a konkretnie samorządowcy z dużych miast, stali się wrogiem numer jeden. Nie tylko dlatego, że dzięki postawie prezydentów miast, takich jak Warszawa, Gdańsk, Poznań czy Białystok, którzy m.in. odmówili wydania spisów wyborców Poczcie Polskiej przed wejściem w życie tzw. ustawy kopertowej, quasi-wybory prezydenckie nie odbyły się w dniu 10 maja.
Finansowy armagedon
Ta wrogość polityków PiS trwa od dawna i bierze się też z tego, że politycy partii rządzącej nie mają zaufania do niezależnej od nich władzy lokalnej. Chcą ją ograniczyć i de facto spacyfikować wszelkimi możliwymi metodami. Temu chociażby służył pomysł podporządkowania regionalnych izb obrachunkowych administracji rządowej.
Co gorsze, obecna sytuacja związana z epidemią koronawirusa sprzyja dalszemu osłabianiu samorządów przez rząd. Osłabianiu przez zaniechanie! Mimo wcześniejszych obietnic w tarczach antykryzysowych zabrakło zapisów dedykowanych samorządom. Samorządowcy, jak przypomina prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, ciągle czekają na realne działania rządu i wsparcie mieszkanek i mieszkańców swoich gmin. Inaczej spotka je finansowy armagedon. Wszak już teraz miasta otrzymały od rządu o 40 proc. mniej pieniędzy z tytułu udziału w podatku PIT za kwiecień. Jak słusznie zauważa prezes Unii Metropolii Polskich i prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, skutki finansowej pandemii samorządy będą odczuwały do 2023 r. i do tego czasu z samorządów powinny być zdjęte rygory finansowe.
Polityczna zagrywka
Ten brak działań ze strony rządu wynika z ogromnej niechęci do samorządów. PiS nie śpieszy się z pomocą, bo po prostu chce je wziąć głodem. Pokazać, że w większości opozycyjni wobec partii władzy samorządowcy nie radzą sobie w czasach epidemicznego kryzysu z zarządzaniem swoimi wspólnotami. Żeby jeszcze pogłębić kryzys, rząd – bez konsultacji! – komunikuje na konferencjach prasowych swoje decyzje, pozostawiając samorządom ich realizację, najczęściej bez konkretnych wytycznych i dodatkowych środków na ich wykonanie. Co ciekawe, milczą związani z PiS i Porozumieniem prezydenci Stalowej Woli czy Chełma. Jakoś nie słychać ich głosu, że pomoc – i to jak najszybsza – dla samorządów mających o 40 proc. mniejsze dochody jest koniecznością.