W obliczu tego rodzaju zmian w polityce USA Europa długo pozostawała bezradna i dalej trochę taka jest. Ale to się też zaczyna zmieniać, zwłaszcza że Europejczycy zaczynają sobie zdawać sprawę, że Trump zapewne pozostanie na drugą kadencję i po ośmiu latach jego rządów z relacji transatlantyckich zostaną ruiny. Europejczycy będą rytualnie powtarzać o swym przywiązaniu do związków z USA, ale partnerów do różnych ważnych spraw będą szukać gdzie indziej, zwłaszcza w Rosji, co już się dzieje. Prezydent Macron po fiasku swoich prób „europeizacji" polityki Trumpa wykonuje zwrot ku Moskwie. Ale to nie tylko Paryż. W Berlinie czy Rzymie dokonuje się podobnych przewartościowań. Widać to w poważnym traktowaniu Putina i dążeniu do poprawy stosunków z Moskwą. Dotyczy to zarówno stosunków dwustronnych, jak i współdziałania w innych sprawach (Syria, Iran, Libia), gdzie Trump wydaje im się w najlepszym razie kimś nieodpowiedzialnym. Polityka USA wobec Iranu zdaje się to potwierdzać.
Przestroga Brzezińskiego
Brexit pogłębia kurs Europy na samodzielność na gruzach Zachodu. Londyn odgrywał w przeszłości rolę pożytecznego spinacza w relacjach z Ameryką. Od czasów premiera Johnsona już nie. Przeciwnie, należy oczekiwać odrodzenia się osi anglosaskiej, która będzie często w opozycji do Europy kontynentalnej. Problem Europy polega w tym kontekście na tym, że z wielu powodów UE nie może wybić się na znaczącą rolę międzynarodową. Unia jako „global actor" to pieśń przeszłości. Państwa członkowskie, w tym Polska, nie dopuściły do tego kiedyś, tym bardziej nie zdarzy się to obecnie. Wewnątrz UE istnieją pęknięcia, a kryzysy ostatnich lat pozostają niezaleczone. Przypomnijmy zdanie z ostatniej książki Zbigniewa Brzezińskiego „Strategiczna wizja": „Jeśli UE nie zintegruje się silniej, może się rozpaść. Bardzo prawdopodobnym scenariuszem jest wyodrębnienie się twardego rdzenia polityki (zachodnio) europejskiej, który niezależnie od słabej Unii będzie decydował o kierunku europejskiej polityki w różnych sprawach. Ze względu na problemy, jakie stwarza w UE część krajów »nowej Europy«, umacniać się będzie skłonność »starej Europy« do ich pomijania w decydowaniu o ważnych sprawach".
Ani w podejściu do USA, ani wobec Rosji Europa nie jest jednością, co pogłębia dezintegrację Zachodu. To samo dotyczy stosunku do Chin, które nie ukrywają, że zmierzają do detronizacji USA jako globalnego mocarstwa numer jeden. Niechęć USA do gry zespołowej wobec chińskich ambicji stawia je na dłuższą metę na przegranej pozycji. Z drugiej strony ułatwia to Pekinowi realizację strategii dzielenia Zachodu przy pomocy narzędzi ekonomicznych i zachęt finansowych. Są one skuteczne nie tylko wobec słabiej rozwiniętych krajów Unii, jak Grecja czy Węgry. Wszak na pułapkę robienia świetnych interesów w Chinach dał się naiwnie złapać wielki biznes Ameryki. Część tego biznesu robiła może świetne interesy, ale dla USA był to kiepski biznes, co Trump i jego rząd próbują teraz rozpaczliwie korygować.
Orbanizacja regionu
Trzecią częścią, na którą rozpada się Zachód, jest Europa Środkowa. Jest to o tyle paradoksalne, że po upadku komunizmu i żelaznej kurtyny kraje naszego regionu podjęły ogromny i udany wysiłek włączenia się do Zachodu zarówno pod względem ustrojowym, jak i poprzez przynależność do zachodnich instytucji wielostronnych z NATO i UE na czele. Od kilku lat mamy do czynienia z odwrotną tendencją. Część krajów Europy Środkowej, włącznie z liderem przemian przed laty, czyli Polską, stara się wyodrębnić z Unii i odtworzyć podział na „starą" i „nową" Europę. Kryterium tego podziału, do którego sygnał dał węgierski premier Victor Orbán, jest dość deprymujące. Orbanizacja Europy Środkowej polega na odwrocie od demokracji i odbudowie niedobrej swoistości regionu jako amalgamatu nacjonalizmów, miękkich autorytaryzmów, korupcji, klientelizmu, populistycznych mechanizmów rządzenia, ograniczania wolności mediów, deformacji wymiaru sprawiedliwości, zarzucenia trójpodziału władzy na rzecz rządów sprawowanych przez sprytnych wodzów, którzy odrzucają regułę kadencyjności jako logiki demokracji. Wprowadzane przez nich zmiany ustrojowe służą temu, aby ową kadencyjność de facto wykluczyć. Esencją orbanizacji jest swoista prywatyzacja państwa przez siłę rządzącą.
Aby taka strategia rządzenia mogła być bez przeszkód realizowana, trzeba jeszcze odrzucić zewnętrzne ograniczenia wynikające z zobowiązań międzynarodowych, zwłaszcza z kryteriów członkostwa w UE. Stąd mamy otwartą wojnę tych rządów z Brukselą, a w istocie z europejskimi, zachodnimi standardami ustrojowymi. Stąd oskarżenia o naruszanie suwerenności i ingerencję w sprawy wewnętrzne. Tą „ingerencją" jest krytyka ze strony zachodnich instytucji czy polityków na tle „reform" odwracających kraje Europy Środkowej od Zachodu. Dalszym ciągiem tej konfrontacji jest pogarszanie stosunków dwustronnych, pozycji w Unii i zachowania, które pokazują, że kraje Europy Środkowej przestają się czuć częścią większej polityczno-ideowej wspólnoty, którą do tej pory był Zachód, a zwłaszcza UE. Stąd także brak zainteresowania dla politycznego wymiaru Unii oraz niechęć wobec rozwijania wspólnej polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony. Wyraźnie widać, że Europa Środkowa przestaje być jednogatunkową cząstką szerszej, europejskiej rzeczpospolitej narodów.
Niektóre z tych krajów chętnie podkreślają tę odmienność poprzez próbę budowy odrębnego kręgu integracji w postaci Trójmorza czy Grupy Wyszehradzkiej. Na przykład Warszawa obie te formuły współpracy starała się w ostatnich latach kształtować w opozycji wobec UE. Na szczęście dla Europy Trójmorze nie spełniło pokładanych w Warszawie nadziei, lecz już Grupa Wyszehradzka straciła swój pierwotny, proeuropejski sens. Całość zachodzących na tym obszarze regresywnych przemian sprawia, że ten region także w Europie Zachodniej zaczyna być postrzegany jako źródło kłopotów dla Unii. Nie chcąc ich powiększać w przyszłości, Francja zablokowała rozpoczęcie rozmów akcesyjnych Macedonii Północnej i Albanii. Przyczyna francuskiego weta leży przede wszystkim w Warszawie i Budapeszcie, czego rządy naszego regionu nie chcą czy nie potrafią dostrzec.