Pierwsze uczucie to była mieszanina niedowierzania z niepokojem. Potem gorączkowe sprawdzanie, kto był na pokładzie. Dalej ból, ale też poczucie, że odejście kogoś bliskiego nie jest końcem, ale wyzwaniem. Wreszcie refleksja, że trzeba się zmierzyć ze śmiercią, wydobyć czy nadać jej sens, że trzeba uporządkować i poprowadzić dalej pracę rozpoczętą przez tych, którzy odeszli.
Uroczystości żałobne, wizyty przed Pałacem Namiestnikowskim i na Torwarze pozwalały coraz głębiej wnikać w sens tego doświadczenia. Trzeba je zrozumieć, bo stało się już elementem naszego dziedzictwa narodowego, którego nie da się zignorować, a szkoda byłoby rozmienić na drobne w rozkręcającej się kampanii wyborczej.
Dzisiaj czas na próbę zbilansowania tych refleksji i zrozumienia sensu tego, co się działo. Za wcześnie jeszcze, by ogarnąć całość. Za wcześnie, by przedrzeć się przez gęstwę semantyczną tych zdarzeń. Spróbujmy jednak odczytać sens wydarzeń w świetle polskich doświadczeń i wyzwań. Tak po prostu jest, że człowieka odczytuje czy też tworzy sens historii przy pomocy skojarzeń i symboli.