Niby to inni Niemcy, młodsi o trzy pokolenia, ale jednak Niemcy. Myślę, że ludzie z mojej generacji zawsze będą się trochę zachowywać jak bohater „Hotelu Zacisze", który swoim gościom z Niemiec nieustannie przypomina Hitlera, doprowadzając tym jedną z kobiet do płaczu. Zapytany, dlaczego wciąż zaczyna temat wojny, odpowiada: „To wy zaczęliście, napadając na Gdańsk".
Czy napisałem serio? I tak, i nie. Pewnie nie podpisałbym się pod słowami Maćka Maleńczuka z „Twist Again" – „Nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka, ja Niemców nienawidzę od dziecka". Jednak daleko posunięta rezerwa w stosunku do zachodnich sąsiadów jest dla mnie oczywista, a w przypadku piłki nożnej to już w ogóle. Co więcej, uważam, że tak powinno być. Że właśnie sport jest dziedziną, gdzie narodowe antagonizmy można ujawniać w cywilizowanej formie. Niestety, hiperpoprawne politycznie władze piłkarskie sądzą inaczej.
Oto angielska federacja piłkarska zaapelowała do swoich kibiców, a trener reprezentacji Gareth Southgate ów apel powtórzył, żeby podczas meczu z Niemcami zrezygnowali z przyśpiewki „Ten German Bombers". Przyśpiewka jak przyśpiewka, ani szczególnie obraźliwa, ani rasistowska. Tekst odnosi się do niemieckich bombardowań Londynu w czasie drugiej wojny światowej i sławi lotników RAF-u, którzy hitlerowskie bombowce zestrzeliwali. Tymczasem przeciwko kibicom wytoczono najcięższe działa. Tym, którzy zechcieliby śpiewać, zagrożono zakazem stadionowym. Ba, mówiło się nawet o zagłuszaniu, co – jako żywo – kojarzy się z czasami, gdy zagłuszano Polaków wygwizdujących hymn Związku Sowieckiego.
Oczywiście, trener Gareth Southgate, który sam miał na boisku z Niemcami niewyrównane rachunki (niestrzelony karny na Euro 1996), doskonale emocje kibiców rozumie. Anglicy tyle razy dostawali od nich łomot, że mają prawo ich nie lubić (że o wojnie nie wspomnę). Dlaczego w takim razie był przeciw bombowcom? Bo zapewne widzi, jak działają władze piłkarskie i jak sekundują im media, politycznie poprawne do granic kretynizmu. Tak oto na naszych oczach stadion piłkarski przestaje być miejscem, gdzie można wykrzyczeć i wyśpiewać swoje prawdziwe emocje. Te pozytywne i te negatywne.