Anioły i ekologia

Polski Kościół powinien włączyć się do dyskusji o ochronie środowiska. Nadchodzący szczyt klimatyczny jest ku temu wyjątkową okazją – twierdzi publicysta.

Publikacja: 04.09.2013 19:56

Michał Olszewski

Michał Olszewski

Foto: archiwum prywatne

Red

Ta informacja umknęła polskim dziennikarzom, również z katolickich mediów: 20 czerwca 7 hierarchów, wśród nich abp Pedro Jimeno z Peru (przewodniczący Wydziału Sprawiedliwości i Solidarności w Radzie Biskupów Ameryki Łacińskiej), abp Hamburga Werner Thissen czy bp Bernard Housset (przewodniczący Rady Solidarności) napisało list do premiera Donalda Tuska, wzywając do podjęcia autentycznej odpowiedzialności za zbliżający się wielkimi krokami szczyt klimatyczny w Warszawie.

W marcu 2008 roku Watykan uwspółcześnił listę grzechów śmiertelnych, dodając do niej „zanieczyszczenie środowiska"

Arcybiskupi i biskupi zwracają uwagę, że w najbliższych miesiącach Polska odegra kluczową rolę w światowej polityce ekologicznej, co ma znaczenie nie tylko dla światowej dyplomacji, ale również dla mieszkańców regionów najuboższych, które coraz boleśniej odczuwają skutki zmian klimatycznych. Nie przypadkiem jednym z sygnatariuszy apelu jest Theotonius Gomes, bp pomocniczy archidiecezji Dakka z Bangladeszu, kraju w pewnym sensie symbolicznego: powodzie i huragany nawiedzały go od zawsze, jednak ich intensywność w ostatnich dekadach rośnie.

Co ciekawe, duchowni wysyłają delikatny sygnał krytyczny wobec działań polskiego rządu, pisząc: „Polska była krytykowana za niewystarczająco silne zaangażowanie na forum Unii Europejskiej w rozwiązywanie kwestii zmian klimatu. Niemniej jednak, świadomi wytrwałości i wiary Polaków, ufamy, że Pański kraj może stać się liderem w dziedzinie klimatu, plasując się w awangardzie społeczeństw rozwijających się na trwałych podstawach opartych na niskich emisjach dwutlenku węgla”.

List nie doczekał się odpowiedzi, nie to jednak jest najistotniejsze: można potraktować go jako kolejny dowód na rosnące zainteresowanie Kościoła katolickiego, i szerzej: chrześcijan, ekologią.

Biskup przeciw samolotom

Ostatnie lata to szereg bardzo różnych działań na rzecz ochrony środowiska, podejmowanych przez członków tych wyznań. Benedykt XVI w „Caritas in veritate” wezwał do rewizji stylu życia i odejścia od konsumpcjonizmu. W marcu 2008 roku Watykan uwspółcześnił listę grzechów śmiertelnych, dodając do niej m.in. „zanieczyszczenie środowiska”. W Niemczech Kościoły chrześcijańskie namawiają swoich wiernych do recyklingu i oszczędnego zużywania papieru.

Luis Cappio, franciszkański biskup brazylijskiej diecezji Barra, dwukrotnie podejmował głodówkę, protestując przeciwko budowie olbrzymiej tamy na Rzece Świętego Franciszka. Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I ze względu na swoje zaangażowanie w kwestie ekologiczne nazywany jest „zielonym patriarchą”. Anglikański biskup Richard Chartres, odpowiedzialny za kościelną kampanię na rzecz redukcji emisji dwutlenku węgla, wezwał do rezygnacji z kupna dużych samochodów i wakacyjnych podróży samolotami.

Słowa o ekologicznym męczeństwie nie wydają się na wyrost w przypadku Dorothy Mae Stang, zastrzelonej w Amazonii za protesty przeciwko wypalaniu puszczy. Wymieniać można znacznie dłużej.

O czym świadczy ta skrótowa lista? Duchowni chrześcijańscy już od dawna nie boją się wypowiadać na tematy ekologiczne, zdają sobie bowiem sprawę, że łączą się one w sposób oczywisty z powinnościami społecznymi Kościołów, które zajmują się nie tylko perspektywą wieczności, ale też działaniami jak najbardziej doraźnymi.

IMM, Raport NOM, marzec 2025

"Rzeczpospolita" najbardziej opiniotwórczym medium w Polsce

Czytaj u źródła

Obie perspektywy nie wykluczają się zresztą wzajemnie – poszanowanie praw zwierząt czy oszczędne gospodarowanie zasobami naturalnymi mieszczą się przecież jak najbardziej w wizji człowieka jako rozsądnego gospodarza, biorącego na krótki czas Ziemię w dzierżawę od Boga.

Tu dochodzimy do meritum i pytania: dlaczego podobny list nie mógłby zostać napisany w Polsce?

Antychryst na zielono?

Być może niechęć polskiego Kościoła do angażowania się w dyskusję ekologiczną stanowi dyplomatyczny rodzaj odpowiedzi udzielonej społeczeństwu, którego duża część żąda niemożliwego: od duchownych oczekujemy wyrażania poglądów na sprawy społeczne, a jednocześnie, jeśli są to poglądy odmienne od oczekiwanych, zbijamy je argumentem o nadmiernym uczestnictwie Kościoła w życiu publicznym.

To sytuacja paranoiczna, a przełożona na język dyskusji o ekologii brzmi następująco: ksiądz powinien znać się na aniołach, Apokalipsie i wszystkich świętych. Ale niech no tylko ksiądz skrytykuje tych, którzy spuszczają nielegalnie szambo...

Jeśli jednak za główną przyczynę ekologicznego désintéressement uznać niechęć do otwierania kolejnego pola dyskusji, nie wytrzymuje ona krytyki. Podział na sferę zainteresowań duchownych i to, co pozostaje poza nią, wygląda bowiem na bardzo arbitralny. Jeśli księża, mimo głosów krytyki, uczestniczą w dyskusji o aborcji, eutanazji, in vitro, religii w szkołach i platformie telewizyjnej, dlaczego nie mogą rozmawiać o prawach zwierząt, dewastacji środowiska czy smogu?

Jest też odpowiedź znacznie bardziej prozaiczna. Dla wielu duchownych ekologia to synonim nowej religii o rdzeniu wybitnie antychrześcijańskim. Postrzegana jako domena lewaków, ekoterrorystów, zwolenników aborcji i eutanazji budzi niechęć i lęk, włącznie z pamiętnym zdaniem, jakie usłyszałem kiedyś od szefa jednego z konserwatywnych think tanków polskich: cytując rosyjskiego chrześcijańskiego filozofa Władimira Sołowjowa, przypomniał on, że Antychryst będzie ubrany na zielono.

Obietnica, jaką przy okazji sporu o dolinę Rospudy złożył ksiądz z jednej z podaugustowskich parafii, obiecując, że gdy we wsi pojawią się ekolodzy, zacznie bić w dzwon na trwogę, przestaje być śmieszna, jeśli zdamy sobie sprawę, że podobnie myśli wielu duchownych. O. Jacek Salij, ostrzegający w swojej książce „Gwiazdy i ludzie”, że Hitler był wegetarianinem i kochał zwierzęta, albo znany moralista ks. prof. Paweł Bortkiewicz, który w „Rzeczpospolitej” pisał niegdyś, że „Zachód, który ma problem z odczytaniem na nowo wiary w Zmartwychwstanie, czasem ucieka się do absurdów. Zamiast ochrony życia promuje ochronę środowiska” – to przykłady głębokiej nieufności w stosunku do jednego z najważniejszych współczesnych tematów.

Ekologia z kruchty

Jakiekolwiek przyczyny by wymienić, polskiego katolicyzmu ekologia dotychczas nie interesowała.

Od czasów abp. Henryka Muszyńskiego i bp. Romana Andrzejewskiego, którzy jeszcze w latach 80. przygotowali ekologiczny rachunek sumienia (przez część wiernych do dzisiaj uznawany zresztą za działanie niepoważne, kto rozsądny będzie bowiem spowiadał się ze spuszczania ścieków do rzeki), nie pojawił się w naszym Kościele żaden znaczący nurt, który próbowałby łączyć namysł teologiczny z mówieniem o ekologii, rozumianej także doraźnie.

O. Wacław Hryniewicz, piętnujący w swoich pracach brutalny stosunek człowieka do przyrody, ma w Kościele opinię heretyka. Ruch Świętego Franciszka z Asyżu, jedyna katolicka organizacja, która zajmuje się ochroną środowiska, liczy w tej chwili kilkadziesiąt osób (siedmiu wspomnianych powyżej duchownych, dodam na marginesie, związanych jest z międzynarodowym stowarzyszeniem CIDSE, zrzeszającym 17 organizacji świeckich katolików z Europy i Stanów Zjednoczonych).

Czytelne sygnały pokazujące konieczność większej odpowiedzialności za środowisko wysyłają nieliczni księża, przede wszystkim abp Damian Zimoń i o. Stanisław Jaromi OFM-Conv, przewodniczący REFA, znany m.in. ze złożenia podpisu pod deklaracją w sprawie obrony Rospudy.

A przecież ekologia, ta rozumiana doraźnie, rozwija się w polskich parafiach w najlepsze. Żeby się o tym przekonać, warto odwiedzić kieleckie targi „Sacroexpo”, gdzie prezentują się sprzedawcy wszystkiego, co z infrastrukturą sakralną związane – od monstrancji po kamienne ołtarze. Od kilku lat sporą część wystawy zajmują oferty związane z efektywnością energetyczną.

Pole do popisu jest tu ogromne – budynki kościelne wymagają potężnych ilości energii do ich ogrzewania, a umiejętne działania mogą znacznie zmniejszyć rachunki za prąd. Proboszczowie instalują ogrzewanie sektorowe (po co ogrzewać cały kościół, skoro we mszy św. uczestniczy kilkunastu wiernych), pompy ciepła, kolektory słoneczne i panele fotowoltaiczne.

Na Równi Szaflarskiej w Nowym Targu stoi już pierwszy w kraju kościół pasywny – zużycie energii jest w nim siedmiokrotnie mniejsze niż w standardowych kościołach, a izolacja tak dobra, że nie marnuje się nawet ciepło kościelnych żarówek i świec. W podhalańskiej Olczy od ponad dekady parafialna elektrownia wodna wytwarza prąd wykorzystywany przez kościół pw. Matki Bożej Cudownego Medalika, dom rekolekcyjno-wycieczkowy i plebanię.
Pełnego rejestru podobnych działań episkopat nie prowadzi, ale z pewnością ich liczba idzie w setki. Na przykładzie działań lokalnych wyraźnie widać więc, że odnawialne źródła energii i efektywność energetyczna mogą opłacać się budżetom parafialnym, a przy okazji przynosić korzyść środowisku naturalnemu.

Dziedzictwo Wojtyły

Mimo że katolicka nauka społeczna i ekologia nachodzą na siebie, tworząc dużą część wspólną, nie ma powodu, by unikać mówienia o istotnym protokole rozbieżności. Trudno wyobrazić sobie jakikolwiek kompromis w rozpalającej najwięcej emocji kwestii demografii (po jednej stronie mamy przekonanie, że największym problemem ekologicznym jest przeludnienie, po drugiej, że jakiekolwiek próby zmniejszania dzietności w społeczeństwach biedniejszych są niedopuszczalne), ale na niej lista delikatnych tematów się nie kończy.

Ostatnim przykładem jest sprawa uboju rytualnego, dla obrońców praw zwierząt jednoznaczna, przez Tomasza Terlikowskiego potraktowana jak zamach na swobody religijne. To w istocie spór nie do rozstrzygnięcia: czy w imię wolności przekonań godzić się na cierpienie zwierząt, czy też przyjąć jednak, że zadawanie zbędnego bólu braciom mniejszym nie jest tym, czego Bóg od nas wymaga?

Trudno wyobrazić sobie również, by z ambony mówić o technikaliach. Księża nie muszą wygłaszać kazań o różnicy między energetyką odnawialną a węglową czy wadach i zaletach hydroeneregetyki. Mogą i powinni zaś wzywać do umiaru, oszczędności, szacunku dla przyrody, mogą wskazywać, że wybory konsumpcyjne coraz częściej zmieniają się w wybory etyczne, że okrucieństwo i bezwzględność wobec natury kłóci się wyraźnie z boskim planem.

Taka próba, również mało widoczna medialnie, została podjęta na początku roku przez przywódców chrześcijańskich Kościołów polskich, którzy zaapelowali o ochronę stworzenia. Dokument ma charakter przełomowy – obok bardzo wyraźnego sygnału antyaborcyjnego na rodzimym widnokręgu pojawił się wreszcie człowiek, który ma z miłością traktować całe Boże stworzenie.

Istnieje zapomniany kontekst, w który można wpisać zarówno powyższy apel, jak i całą dyskusje o wymownym milczeniu polskiego Kościoła w kwestiach ekologicznych. Niemal 40 lat temu wśród dokumentów podpisanych przez kardynała Karola Wojtyłę, przewodniczącego Synodu Krakowskiego, znalazł się tekst „Odpowiedzialność chrześcijan za budowę i odnowienie świata”, a w nim rewolucyjnie do dziś brzmiące stwierdzenie „człowiek nie jest panem absolutnym i właścicielem przyrody, ale jej użytkownikiem i opiekunem zarazem”.

Warszawski szczyt klimatyczny, najważniejsze światowe wydarzenie ze styku ekologii i polityki, to świetny moment, by dziedzictwo Karola Wojtyły przypomnieć i wejść z nim do obiegu społecznego, otwierając nowe pole działania dla polskiego Kościoła.
Byłoby wspaniale, gdyby polskie miasta i wsie, każdej zimy przyduszone toksycznym smogiem, które duszą się od niego, usłyszały list pasterski jasno wskazujący, że palenie śmieciami w piecu jest istotnym grzechem przeciwko życiu.

Autor jest rzecznikiem prasowym fundacji ekologicznej ClientEarth działającej w Warszawie, Londynie i Brukseli. Był dziennikarzem „Gazety Wyborczej” oraz „Tygodnika Powszechnego”, opublikował m.in. wywiad rzekę z o. Stanisławem Jaromim „Eko-book o eko-Bogu”

Ta informacja umknęła polskim dziennikarzom, również z katolickich mediów: 20 czerwca 7 hierarchów, wśród nich abp Pedro Jimeno z Peru (przewodniczący Wydziału Sprawiedliwości i Solidarności w Radzie Biskupów Ameryki Łacińskiej), abp Hamburga Werner Thissen czy bp Bernard Housset (przewodniczący Rady Solidarności) napisało list do premiera Donalda Tuska, wzywając do podjęcia autentycznej odpowiedzialności za zbliżający się wielkimi krokami szczyt klimatyczny w Warszawie.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne