Czy wielki artysta musi być złym człowiekiem? To pewnie zbyt daleko idący wniosek. Ale jedno jest pewne. Ci, którzy wielkość osiągają, bardzo często idą do niej po trupach ludzi ze swojego otoczenia, a czasem również po swoich. Znamy to z licznych biografii i filmów.
Z opowieści na ten temat w ostatnich latach największe wrażenie zrobił na mnie „Whiplash", który rozpoczął karierę reżysera Damiena Chazelle'a, późniejszego laureata Oscara za „La La Land". Zresztą również w tym filmie bohater ma obsesję doskonałości w sztuce, a dla spełnienia marzeń jest w stanie poświęcić miłość.
Ale w „Whiplashu" to jest główny temat. Mamy tam pokazaną relację między dwoma muzykami: sadystycznym nauczycielem i utalentowanym uczniem, który zostaje doprowadzony do załamania nerwowego. Z pewnością jest to psychiczna przemoc. Zapewne stary jazzman jest psychopatą. A jednak, kiedy opowieść się kończy, rozumiemy, do czego miało to prowadzić. Do triumfu ducha nad materią, do prawdziwej wielkości, która w sztuce dana jest tylko nielicznym. Bo to jest właśnie dziedzina, w której demokracji być nie może. Liczą się tylko ci, którzy osiągnęli doskonałość.
Tak, piszę te słowa w związku z oskarżeniami wobec twórcy Gardzienic Włodzimierza Staniewskiego. Nie zamierzam go bronić ani usprawiedliwiać. Nie wykluczam wcale tego, że poniżał adeptów, traktował ich jak bezpłatnych służących i że w ogóle nie jest zbyt przyjemnym typem. Może to był mobbing, a może nawet molestowanie. Mam jednak wrażenie, że ta sprawa wygląda zupełnie inaczej niż przypadek krakowskiej Bagateli, gdzie kilkanaście kobiet opowiedziało o tym, że dyrektor traktował je jak obiekty seksualne. W tym wypadku wygląda na to, że Staniewski traktował takie postępowanie jako metodę pracy.
Że to dyskusyjne? Że z bliska wygląda brzydko? Owszem. Ale nie byłby to pierwszy przypadek twórcy, który zachowuje się jak sadysta albo przywódca sekty po to, aby osiągnąć wybitny efekt. I w tym przypadku ten efekt został osiągnięty, bo Gardzienice są (a może już raczej były) jednym z najważniejszych teatrów eksperymentalnych na świecie. Nie chcę powiedzieć, że w sztuce cel uświęca środki, ale warto to wziąć pod uwagę, zanim jakiś sąd kapturowy wyda wyrok.