Tak, tak, to wcale nie żart. Uczniowie muszą się przecież dowiedzieć, że ich podstawowym prawem jest móc uśmiercić starszych rodziców albo samemu oddać się pod igłę (bo przecież nie pod nóż) specjalisty od eutanazji, gdy stracą wolę życia lub – co nie daj Boże – dotknie ich depresja.
Bez wiedzy na temat zabijania chorych, staruszków czy osób w depresji edukacja byłaby niepełna i Holendrzy, jak zwykle w czołówce postępu, niebawem ten brak nadrobią.
Program szkoleń z eutanazji już został przygotowany i przedstawiony przez Holenderskie Stowarzyszenie Dobrowolnego Zakończenia Życia. Ma objąć uczniów na poziomie ponadpodstawowym i nosić nazwę „Eutanazja – umrzyj normalnie". A w jego trakcie tanatoedukatorzy mają przekazywać edukowanym „szacunek dla tych, co wybierają eutanazję", i tych, co ją wykonują także.
W jaki sposób? Prezentując łzawe i niewiele mające wspólnego z prawdą historie osób, które proszą o eutanazję. Rodzin, które muszą się z tym zmierzyć (choć prawda jest taka, że samolikwidację chorego najczęściej wymuszają na nim bliscy). Oraz wyznania lekarzy, którzy z zabijania chorych zrobili swój fach.
Holenderskie stowarzyszenie mogłoby uzupełnić swój program promocji eutanazji o film „Oskarżam" w reżyserii Wolfganga Liebeneinera. Historia w nim przedstawiona jak ulał pasuje do holenderskich lekcji. Bohaterką filmu jest kobieta cierpiąca na stwardnienie rozsiane, która prosi lekarza, by pomógł jej umrzeć. Ten odmawia, a dawkę leków podaje jej mąż. Mężczyzna staje przed sądem i tam wygłasza wstrząsające oskarżenie tych, którzy są przeciw eutanazji. Oskarżenie, pod którym z pewnością podpisaliby się niemal wszyscy holenderscy zwolennicy postępu.