Jędrzej Witkowski: Edukacja się nie zmieni, jeśli nie zmienimy myślenia o edukacji

Obchodzony 14 października Dzień Edukacji Narodowej to dobry moment, by zadać pytanie o kierunek reform w polskiej oświacie i upomnieć się długofalową wizję tych zmian.

Publikacja: 14.10.2024 04:26

Jędrzej Witkowski: Edukacja się nie zmieni, jeśli nie zmienimy myślenia o edukacji

Foto: Adobe Stock

Być może nie wypada wspominać o tym głośno w Dniu Nauczyciela, ale o polskiej szkole zwykliśmy w ostatnich latach mówić coraz gorzej. Prawie każdy chętnie opowie jakąś anegdotę o szkolnych absurdach lub nieżyczliwym nauczycielu, choć zapewne moglibyśmy przytoczyć tyle samo historii o nauczycielach, których wspominamy z wdzięcznością.

Krytyczny dyskurs na temat szkoły sprawia, że coraz częściej szukamy dla niej alternatyw – w szkołach niepublicznych, w edukacji domowej lub zdalnej. Społecznie zaś przyzwyczajamy się do myślenia, że w szkole nic się nie zmieni i nie warto już poświęcać uwagi publicznej edukacji.

W badaniach PISA nadal jesteśmy w unijnej czołówce. Jak długo jeszcze?

Tymczasem dobry system edukacji oparty na publicznych, rejonowych szkołach, które służą wszystkim uczniom, jest nie do przecenienia. To jedyny system, w którym funkcjonujemy wszyscy (dzieci spędzają w nim obowiązkowo ok. 8 tys. godzin w okresie, w którym najszybciej się rozwijają). To najlepsze miejsce do budowania wspólnoty w podzielonym społeczeństwie i system, który w dłuższej perspektywie warunkuje konkurencyjność naszej gospodarki i sukces państwa.

Tego potencjału obecnie w pełni nie realizujemy. Nie możemy nie zauważać wniosków z międzynarodowych badań edukacyjnych. Pokazują one, że polska szkoła na tle innych systemów bardzo dobrze radzi sobie z przekazywaniem wiedzy i rozwijaniem umiejętności przedmiotowych. W badaniach PISA mimo spadków nadal jesteśmy w unijnej czołówce. Jednocześnie widzimy dramatycznie niskie wskaźniki poczucia przynależności i kompetencji społeczno-emocjonalnych. W niewielu krajach uczniowie czują się tak samotni jak w polskiej szkole i tak często deklarują, że szkoła nie buduje ich pewności siebie. Z kolei inne dane pokazują, że jakość relacji z nauczycielami oraz między samymi uczniami czyni też polską szkołę miejscem nieprzyjaznym przynajmniej dla części młodych ludzi.

Tymczasem potrzebujemy szkoły, która jest jednocześnie mądrze wymagająca i przyjazna. Szkoły stawiającej przed młodymi ludźmi wyzwania, zadającej trudne pytania, formułującej zadania, które wymagają wysiłku i pomocy nauczyciela. Jednocześnie powinna być to szkoła, w której dziecko czuje się częścią klasy, a nie częścią wyścigu. Gdzie czuje się lubiane przez koleżanki i kolegów, jest zauważane i sprawiedliwie traktowane przez nauczyciela.

Czytaj więcej

Jaka szkoła po 2026 r.? MEN rozpoczyna konsultacje reformy edukacji

Powołujemy się na system edukacyjny Finlandii. Tylko że oni go projektowali od lat 70. XX wieku

Zbudowanie szkoły opartej na tych zasadach nie będzie łatwe i nie wydarzy się szybko. Nie zmienimy szkoły w rok, nie zmieni jej też resort edukacji w trzy lata, które zostały do końca kadencji parlamentu. System edukacji w swojej skali (prawie 5 mln uczniów i ponad 500 tys. nauczycieli) ma ogromną siłę inercji, zmienia się bardzo wolno i wszelkie próby przyspieszenia reform zwykle wypacza. Dlatego potrzebujemy długofalowej wizji zmian i polityki edukacyjnej rozpisanej na kilkanaście, a nie kilka lat. Mówiąc o szkole, lubimy inspirować się Finlandią. Tajemnicą sukcesu Helsinek jest właśnie stabilność założeń polityki edukacyjnej od lat 70. XX wieku.

Dopiero planowanie w perspektywie 10, 15 czy 20 lat pozwoli nam zaprogramować zmiany, przygotować system do ich wprowadzenia, a potem obserwować ich pozytywne efekty. W demokratycznym państwie, w którym władze zmieniają się co cztery lata (choć ostatnio co osiem), wymaga to jednak konsensusu politycznego pomiędzy najważniejszymi siłami politycznymi. Bez niego będziemy skazani na wahadło zmian lub pośpieszne wprowadzanie reform, by następcy nie zdążyli ich odwrócić.

Trudno sobie wyobrazić zgodę pomiędzy reprezentowanymi w parlamencie partiami w sprawie kanonu lektur szkolnych, nauczania religii albo edukacji seksualnej. Jestem jednak przekonany, że jako społeczeństwo możemy zgodzić się w zdecydowanej większości pozostałych kwestii dotyczących polskiej edukacji.

Konsensus w sprawie edukacji w społeczeństwie tak podzielonym jak polskie brzmi niczym political fiction. Trudno sobie wyobrazić zgodę pomiędzy reprezentowanymi w parlamencie partiami w sprawie kanonu lektur szkolnych, nauczania religii albo edukacji seksualnej. Jestem jednak przekonany, że jako społeczeństwo możemy zgodzić się w zdecydowanej większości pozostałych kwestii dotyczących polskiej edukacji. Oczekiwać szkoły, która jest wymagająca i przyjazna. Szkoły, która dostarcza wiedzy, która pozwala zrozumieć świat, rozwija kompetencje, takie jak współpraca, krytyczne myślenie czy rozwiązywanie problemów, i która buduje podmiotowość, a młodzi ludzie czerpią z niej siłę i odwagę.

Czytaj więcej

Kanon lektur szkolnych jest naukową bzdurą

Trzy pytania o edukację do rządu: o uczniów, nauczycieli i finansowanie

Warto, abyśmy także poszukali wspólnych odpowiedzi na trzy fundamentalne pytania dla polityki edukacyjnej państwa. Po pierwsze, czego powinniśmy uczyć, a więc i kim powinien być absolwent polskiej szkoły. Po drugie, co możemy zaoferować nauczycielom, by przyciągnąć ich i utrzymać w zawodzie, oraz czego chcemy od nich wymagać. Po trzecie, kto odpowiada za edukację i za jej finansowanie, kto więc podejmuje kluczowe decyzje – rząd czy samorządy. Możemy uzgodnić jako społeczeństwo wspólne odpowiedzi na te trzy pytania i na nich zbudować polską politykę edukacyjną.

Warto w Święto Komisji Edukacji Narodowej domagać się od klasy politycznej podjęcia próby sformułowania długofalowej wizji zmian systemu edukacji i zbudowania wokół niej zgody społecznej, konsensusu w środowisku edukacyjnym i pomiędzy przedstawicielami wszystkich liczących się sił politycznych. Szczególna odpowiedzialność za zainicjowanie tego dialogu ciąży jednak na obecnie rządzących.

Skoro możemy mieć jako społeczeństwo Politykę Energetyczną Polski zaprojektowaną do 2040 roku, dlaczego nie moglibyśmy mieć Polskiej Polityki Edukacyjnej 2040? Tylko wtedy będziemy mogli budować szkołę na miarę naszych społecznych aspiracji – szkołę, która dobrze służy wszystkim uczennicom i uczniom, do której chcemy wysyłać nasze dzieci i do której one chcą codziennie chodzić.

Autor

Jędrzej Witkowski

prezes fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej

Być może nie wypada wspominać o tym głośno w Dniu Nauczyciela, ale o polskiej szkole zwykliśmy w ostatnich latach mówić coraz gorzej. Prawie każdy chętnie opowie jakąś anegdotę o szkolnych absurdach lub nieżyczliwym nauczycielu, choć zapewne moglibyśmy przytoczyć tyle samo historii o nauczycielach, których wspominamy z wdzięcznością.

Krytyczny dyskurs na temat szkoły sprawia, że coraz częściej szukamy dla niej alternatyw – w szkołach niepublicznych, w edukacji domowej lub zdalnej. Społecznie zaś przyzwyczajamy się do myślenia, że w szkole nic się nie zmieni i nie warto już poświęcać uwagi publicznej edukacji.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Zostawić internet i jechać na wiec Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Konwencje KO i PiS, czyli wojna o kontrolę nad migracją i o prezydenturę
Opinie polityczno - społeczne
Dominika Lasota: 15 października nastąpiła nie zmiana, a zamiana. Ale tych marzeń już nie uśpicie
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Walka o atomowe tabu. Pokojowy Nobel trafiony jak rzadko
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Czy naprawdę nie ma Polek, które zasługują na upamiętnienie?