Po tym co działo się w Katarze, i to nie tylko na boisku, trudno było zresztą spodziewać się innej. Po aferze premiowej, po tym co w mediach powiedział rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski, pozostawienie Michniewicza na stanowisku było niemożliwe i prezes Cezary Kulesza był pod ścianą. Nawet dla niego stało się jasne, że piłkarzy przyjeżdżających na zgrupowanie nie mógł witać ten sam selekcjoner, który zwoływał nocne finansowe narady w trakcie mundialu.
Czytaj więcej
PZPN poinformował, że 31 grudnia Czesław Michniewicz przestanie pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Polski.
Teraz najważniejsze staje się pytanie, kto po Michniewiczu. Decyzję trzeba podejmować szybko, bo wiosną zaczynają się eliminacje Euro 2024.
To, jak porzucił kadrę Paulo Sousa, powinno być nauczką, aby z góry wykluczyć złotoustych cwaniaków i dwa razy pomyśleć przed podpisaniem kontraktu.
PZPN jest bogaty, stać go na zapłacenie wysokiej pensji zagranicznemu trenerskiemu gwiazdorowi, ale czy warto? Z drugiej strony na krajowym podwórku nie ma kandydata, który narzucałby się sam. To będzie trudna decyzja, oby Cezary Kulesza wybrał lepiej niż wówczas, gdy postawił na Michniewicza.