Państwo PiS jest jak stara wysłużona furmanka rozsypująca się gdzieś koło mazowieckiej chaty. Jeszcze telepie się jakoś na rozklekotanych kołach. Jeszcze coś tam dowiezie. Jednak gdzie kończy się wiejska droga, a zaczyna asfalt, już nie daje rady. W konkurencji z motoryzacją, ba, choćby kulawym motorowerem, nie ma żadnych szans.
Tak było dotąd. Większość ambitnych planów rządowych w ostatnich dziesięcioleciach wlokła się beznadziejnie lub spełzała na niczym. Tusk potrafił z łobuzerskim uśmiechem likwidować OFE, ale miliony na polski atom szły głównie do kieszeni urzędników. PiS rozdaje jak oszalały gotówkę na programy społeczne, ale w dziedzinie energetyki jest odpowiedzialny za karygodne zaniedbania, a tysiące dronów Macierewicza, Luxtorpeda 2.0 i milion samochodów elektrycznych Morawieckiego, CPK czy Ostrołęka to niewiele więcej niż bajki z mchu i paproci. Zamiast inwestować w nowoczesność, rząd ugrzązł w bagnie rozmontowywania wymiaru sprawiedliwości, przepychanek koalicyjnych i walki z wolnymi mediami.