Niemiecka kanclerz wielokrotnie krytykowała Polskę za łamanie praworządności. Ale na scenie unijnej była politykiem, który nawoływał do układania się z rządem PiS. Częściowo dlatego, że pochodziła z komunistycznych Niemiec i miała zawsze tendencję do usprawiedliwiania ich zachowania i próby prowadzenia dialogu. I nawet jeśli zupełnie nie podzielała ich punktu widzenia, zawsze opowiadała się za tym, żeby Polski i Węgier z Unii nie wypychać, bo konsekwencje będą fatalne dla regionu i całej UE. Ale także z powodu swoich osobistych predyspozycji – działania poprzez kompromis, a nie konfrontację. Już na samym początku sporu Brukseli z Warszawą o praworządność Merkel próbowała przekonywać do porozumienia. Jednak po spotkaniu z przywódcami Polski i Węgier zrozumiała, że obie strony mówią innymi językami.