Nie cieszy mnie rosnąca polaryzacja, a nawet brutalizacja życia politycznego i medialnego w Polsce. (...) Fala brutalizacji objęła również strony walczące o zmianę obowiązującej ustawy aborcyjnej, niesłusznie nazwanej kompromisem. (...) Ostatnim akordem tych debat było odrzucenie obywatelskiego projektu „Ratujmy kobiety" i przyjęcie do dalszego procedowania tzw. projektu Kai Godek. Konsekwencją tak jawnej pogardy rządzących wobec społecznej inicjatywy były graffiti, jakie pojawiły się na ścianach budynków kościelnych, co słusznie zostało uznane za przykłady nagannego wandalizmu. Czy jednak nie można ich odczytać jako desperackiego krzyku kobiet wobec zgodnej przemocy i pogardy władzy politycznej i hierarchii Kościoła katolickiego?