Misiło: Wygrana PiS albo wolność

Aby wybory wygrać i zapobiec pokusie oszustwa wyborczego, potrzeba rebelii całej opozycji. Pełnej konsolidacji i jasnego komunikatu dla Polaków, że PiS jest złem, które trzeba pokonać ponad wzajemnymi animozjami i ambicjami liderów – pisze poseł Nowoczesnej.

Aktualizacja: 29.08.2018 06:08 Publikacja: 27.08.2018 19:10

Misiło: Wygrana PiS albo wolność

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Kiedy przed dwoma laty mówiłem w wywiadach, że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, wielu z dziennikarzy przyjmowało pozycję symetrystów i drwiącym tonem pytało się, czy to dzisiaj kończy się demokracja? Odpowiadałem wówczas, że to nie jest tak, że kończy się ona jednego dnia, że to proces, który PiS właśnie rozpoczął. Ale dzisiaj mam dla Państwa bardzo złą wiadomość: tak, to dzisiaj kończy się demokracja w Polsce. Wczoraj (wybory parlamentarne 2015) głosy Polaków ten proces rozpoczęły, dzisiaj jest on w samym środku, a jutro (wybory parlamentarne 2019) może się zakończyć śmiercią wolnej Rzeczypospolitej, jaką znamy.

Jeśli przegramy, to i tak wygramy

Takie zdanie często pada w wewnętrznych rozmowach z ust polityków PiS ze Szczecina, ust najwierniejszych żołnierzy Joachima Brudzińskiego, następcy tronu po Jarosławie Kaczyńskim. Czy PiS może sfałszować wybory? Tak, może, i jako opozycja musimy dzisiaj odpowiedzieć sobie na najważniejsze moim zdaniem pytania: o przyszłość demokracji w Polsce, o naszą obecność w UE, o swobodne funkcjonowanie partii opozycyjnych, o realne istnienie trójpodziału władzy. Oszustwo nie dokona się przy wyborczych urnach, zbyt duże ryzyko wpadki i kompromitacji w oczach świata, którego opinia coraz mniej obchodzi polityków PiS, ale która jest jednak ważna dla zachowania pozorów demokracji. Jeśli zechcą dokonać oszustwa, to po prostu zmienią wyniki w protokołach w okręgowych komisjach wyborczych lub w PKW, kiedy przyjdzie ogłaszać ostateczne wyniki wyborów.

Czytaj także: Z PiS czy z PO? Diabelska alternatywa paraliżuje lewicę

Często słyszę od moich koleżanek i kolegów z ław opozycyjnych, że to niemożliwe, że tak się nie da, że to za trudne. To samo słyszałem, kiedy PiS przygotowywał wprowadzanie swoich ludzi do Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy kazał powtarzać przegrane głosowania w komisjach, kiedy wypłacał sobie nienależne premie i kiedy wbrew politycznej logice i prawu, skracał kadencję sędziów Sądu Najwyższego zapisaną wprost w Konstytucji. Jeśli łudzimy się droga opozycjo, że jakiś Boży Pierwiastek powstrzyma PiS przed oszustwem wyborczym, to wiedzmy i pamiętajmy, że nauki papieża Franciszka nie są mile widziane nad Wisłą. Przypomnę jeszcze tylko, że to Ewangelia ma iść przed konstytucją, a nie odwrotnie, jak powiedział klika tygodni temu podczas homilii arcybiskup Wacław Depo. Nikt z prominentnych hierarchów Kościoła nie zaprzeczył jego słowom. I tak oto PiS dostał dodatkowe wsparcie i swoiste alibi od Kościoła do czynienia zła.

Przestrogą niech będą Węgry

W kwietniowych wyborach parlamentarnych na Węgrzech zdecydowane zwycięstwo odniosła koalicja wyborcza Fidesz–KDNP. Zdobyła prawie 50 proc. głosów, co przełożyło się na 133 mandaty w 199-osobowym parlamencie i dało Orbánowi konstytucyjną większość dwóch trzecich. Marzenie PiS zrealizowało się nad Dunajem. Spora część polityków PiS chciałaby jeszcze zmian, które zaszły nad Bosforem, ale tych marzeń starają się publicznie i głośno nie wypowiadać. Teraz usilnie główkują, jak je skutecznie zaimplementować nad Wisłą, choćby zamykając lub przejmując media prywatne, które dokonania „dobrej zmiany" widzą inaczej niż goebbelsowska propaganda Jacka Kurskiego i media publiczne. Ale nie tylko: zmianę ordynacji wyborczej do parlamentu w taki sposób, aby zmaksymalizować szanse PiS kosztem zantagonizowanej i nadal rozproszonej opozycji. Demontaż i upartyjnienie instytucji, które mógłyby ewentualnie przeszkodzić rzezimieszkom z PiS w zalegalizowaniu sfałszowanych wyborów. Niemożliwe? Stało się w TK i KRS, i właśnie się dzieje w SN.

Razem przeciwko PiS

Przykład węgierski, a nawet ten rodzimy z czasów koalicji AWS czy później SLD–Unia Pracy, czy obecna koalicja ugrupowań w ramach PiS na czele, pokazuje, aż nadto wyraźnie, że konsolidacja daje w polityce efekt synergii, który przeradza się w wyborczy sukces. Jestem dogmatycznym przeciwnikiem trockistowsko-marksistowskich postulatów partii Razem, z ich flagowymi projektami 75 proc. podatku dla Polaków zarabiających powyżej 500 tys. zł rocznie i całkowitej likwidacji umów-zleceń i o dzieło, ale oni chcą aby Polska była nadal członkiem UE, aby zachowała trójpodział władzy, aby konstytucja była najważniejszym aktem prawnym w RP, a Kościół katolicki dominował w sferze sacrum, zostawiając świeckie sprawy państwa politykom i polityce. To dobre argumenty, aby Razem zawalczyło wspólnie z pozostałymi partiami opozycyjnymi o odebranie władzy z rąk siepaczy z PiS.

Ludzie lewicy

To, że Schetyna, Lubnauer i Kosiniak-Kamysz osiągną wyborcze porozumienie przed wyborami parlamentarnymi, jest już chyba oczywiste dla każdego obserwatora polityki, ale to za mało. Aby te wybory wygrać i zapobiec pokusie oszustwa, którego mogą chcieć dokonać Brudziński, Ziobro i spółka, potrzeba rebelii całej opozycji. Pełnej konsolidacji wbrew wielu programowym sprzecznościom i jasnego komunikatu do Polaków, że PiS jest złem, które trzeba pokonać ponad wzajemnymi animozjami i ambicjami liderów.

Wiem, że w ludziach lewicy drzemie ogromna pokusa stworzenia nowej nowoczesnej lewicowej formacji i bardzo dobrze. Lewica jest Polsce bardzo potrzeba, a tym bardziej nowoczesna lewica, na wzór np. brytyjskiej Labour Party. I twórzcie ją Włodku Czarzasty i Robercie Biedroniu, zapraszając także do niej i Adriana Zandberga czy Basię Nowacką. Ale nie róbcie tego kosztem zwalczania Koalicji Obywatelskiej i PSL. To nie jest czas na małostkowość. Jeśli myślicie, że osiągając np. 20-proc. wynik w połączeniu nawet z 30-proc. wynikiem KO zwyciężymy realnie PiS, to pragnę sprowadzić was na ziemię. Oszukają nas i pozostałych Polaków. Zwyczajnie sfałszują wybory, wmawiając wyborcom i światu, że to oni wygrali, a nasze poparcie było tylko manipulacją wynikami z sondaży. Jeśli zaś osiągniemy wspólnie, jako jedna lista 50 proc. poparcie wyborców, wygramy. Nie odważą się bowiem na tak bezczelne oszustwo, wiedzą, że skończyłoby się to rozlewem krwi na ulicach polskich miast i miasteczek.

Wolność pozwala nam się różnić

Niewiele jest narodów na świecie, których spotykała niewola w wyniku takich zdrad jak Konfederacja Targowicka czy takich decyzji sojuszników, jak te podczas konferencji jałtańskiej, które oddawały swoich partnerów w szpony wroga. Ale my Polacy już tego doświadczyliśmy i już wiemy, jak i dlaczego się to odbywa. Dzisiaj mamy jeszcze szansę sami zdecydować o swoim losie i jakkolwiek doniośle i patetycznie to brzmi, musimy jako naród stanąć na wysokości zadania, broniąc naszych praw i wolności. I musimy jasno powiedzieć sobie i Polakom, to od mądrości i wielkości polityków dzisiejszych i tych przyszłych partii opozycyjnych zależy, czy uda nam się tego dokonać. Wolność to prawo do różnicy, jeśli przegramy, nasze różnice będą już nieistotne, bo nie będzie wolności, która mogłaby nam pozwalać się różnić. A poza tym uważam, że PiS należy zdelegalizować. ©?

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Polska musi być silniejsza. Bez względu na to, kto wygra w USA
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie polityczno - społeczne
Greenpeace: Czy Ameryka zmieni się w stację paliw?
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Rynek woli Donalda Trumpa. Demokratyczne elity Kamalę Harris
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Elon Musk poparł Donalda Trumpa, bo jego syn padł ofiarą „lewackiej ideologii”
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
analizy
Jędrzej Bielecki: Donald Trump czy Kamala Harris? Cywilizacyjny wybór Ameryki