Kiedy przed dwoma laty mówiłem w wywiadach, że PiS jest zagrożeniem dla demokracji, wielu z dziennikarzy przyjmowało pozycję symetrystów i drwiącym tonem pytało się, czy to dzisiaj kończy się demokracja? Odpowiadałem wówczas, że to nie jest tak, że kończy się ona jednego dnia, że to proces, który PiS właśnie rozpoczął. Ale dzisiaj mam dla Państwa bardzo złą wiadomość: tak, to dzisiaj kończy się demokracja w Polsce. Wczoraj (wybory parlamentarne 2015) głosy Polaków ten proces rozpoczęły, dzisiaj jest on w samym środku, a jutro (wybory parlamentarne 2019) może się zakończyć śmiercią wolnej Rzeczypospolitej, jaką znamy.
Jeśli przegramy, to i tak wygramy
Takie zdanie często pada w wewnętrznych rozmowach z ust polityków PiS ze Szczecina, ust najwierniejszych żołnierzy Joachima Brudzińskiego, następcy tronu po Jarosławie Kaczyńskim. Czy PiS może sfałszować wybory? Tak, może, i jako opozycja musimy dzisiaj odpowiedzieć sobie na najważniejsze moim zdaniem pytania: o przyszłość demokracji w Polsce, o naszą obecność w UE, o swobodne funkcjonowanie partii opozycyjnych, o realne istnienie trójpodziału władzy. Oszustwo nie dokona się przy wyborczych urnach, zbyt duże ryzyko wpadki i kompromitacji w oczach świata, którego opinia coraz mniej obchodzi polityków PiS, ale która jest jednak ważna dla zachowania pozorów demokracji. Jeśli zechcą dokonać oszustwa, to po prostu zmienią wyniki w protokołach w okręgowych komisjach wyborczych lub w PKW, kiedy przyjdzie ogłaszać ostateczne wyniki wyborów.
Czytaj także: Z PiS czy z PO? Diabelska alternatywa paraliżuje lewicę
Często słyszę od moich koleżanek i kolegów z ław opozycyjnych, że to niemożliwe, że tak się nie da, że to za trudne. To samo słyszałem, kiedy PiS przygotowywał wprowadzanie swoich ludzi do Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy kazał powtarzać przegrane głosowania w komisjach, kiedy wypłacał sobie nienależne premie i kiedy wbrew politycznej logice i prawu, skracał kadencję sędziów Sądu Najwyższego zapisaną wprost w Konstytucji. Jeśli łudzimy się droga opozycjo, że jakiś Boży Pierwiastek powstrzyma PiS przed oszustwem wyborczym, to wiedzmy i pamiętajmy, że nauki papieża Franciszka nie są mile widziane nad Wisłą. Przypomnę jeszcze tylko, że to Ewangelia ma iść przed konstytucją, a nie odwrotnie, jak powiedział klika tygodni temu podczas homilii arcybiskup Wacław Depo. Nikt z prominentnych hierarchów Kościoła nie zaprzeczył jego słowom. I tak oto PiS dostał dodatkowe wsparcie i swoiste alibi od Kościoła do czynienia zła.
Przestrogą niech będą Węgry
W kwietniowych wyborach parlamentarnych na Węgrzech zdecydowane zwycięstwo odniosła koalicja wyborcza Fidesz–KDNP. Zdobyła prawie 50 proc. głosów, co przełożyło się na 133 mandaty w 199-osobowym parlamencie i dało Orbánowi konstytucyjną większość dwóch trzecich. Marzenie PiS zrealizowało się nad Dunajem. Spora część polityków PiS chciałaby jeszcze zmian, które zaszły nad Bosforem, ale tych marzeń starają się publicznie i głośno nie wypowiadać. Teraz usilnie główkują, jak je skutecznie zaimplementować nad Wisłą, choćby zamykając lub przejmując media prywatne, które dokonania „dobrej zmiany" widzą inaczej niż goebbelsowska propaganda Jacka Kurskiego i media publiczne. Ale nie tylko: zmianę ordynacji wyborczej do parlamentu w taki sposób, aby zmaksymalizować szanse PiS kosztem zantagonizowanej i nadal rozproszonej opozycji. Demontaż i upartyjnienie instytucji, które mógłyby ewentualnie przeszkodzić rzezimieszkom z PiS w zalegalizowaniu sfałszowanych wyborów. Niemożliwe? Stało się w TK i KRS, i właśnie się dzieje w SN.