Zamieszanie w PiS wydaje się zmierzać ku końcowi: nieliczni niezadowoleni opuścili partię, Jarosław Kaczyński umocnił na kongresie swe przywództwo. Co więcej, losy tych, którzy odeszli wcześniej, zdają się potwierdzać słuszność nieufności prezesa. Mimo to sądzę, że odejście wyrazistych postaci z PiS w dłuższej perspektywie osłabi partię i jej jakość oraz zdolność do rządzenia. Do argumentów na rzecz tej tezy, które w ostatnim czasie padły na tych łamach, dodam dwa: dotyczący jakości rządzenia oraz zaplecza intelektualnego.
Truizmem jest stwierdzenie, że w polityce chodzi o to, by po pierwsze – uzyskać władzę, po drugie – wiedzieć, po co się ją sprawuje. Można tu się odwołać do przykładu PO – partii, która triumfalnie doszła do władzy i w związku z tym budzi fascynację u przegranego rywala. Symbolem kogoś, kto umie do władzy dochodzić, jest Donald Tusk. Symbolem tego, kto wie, po co miałby ją sprawować, jest Jan Rokita. Obecny premier i jego rząd nie sprawiają wrażenia, by ich ambicje sięgały poza sprawne administrowanie. Niedoszły „premier z Krakowa” wiedziałby, do czego miałby użyć swej władzy – tyle że nie jest w stanie jej osiągnąć.
Jarosław Kaczyński świetnie wie, do czego ma mu posłużyć władza. Udało mu się ją też dwa lata temu zdobyć. Jednak PiS zdołało dojść do władzy nie tylko dlatego, że miało dobrego przywódcę, ale także dlatego, że było partią wielonurtową, umiejącą dzięki temu przyciągnąć duży i zróżnicowany elektorat. Tym m.in. różniło się od Porozumienia Centrum, które przecież głosiło wiele lat temu podobne hasła. Oprócz upływu czasu i rzeczywistości, która przyznała rację wielu diagnozom PC, to właśnie poszerzenie spektrum sprawiło, że nowa partia Jarosława Kaczyńskiego nie podzieliła smutnego losu swej poprzedniczki.
Wielonurtowość PiS wpłynęła także korzystnie na jakość sprawowania władzy. PiS, które wygrało wybory w 2005 roku, nie było „partią jednej sprawy”. Przykładem może być choćby działanie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ta dziedzina nie jest z pewnością zasadniczym polem zainteresowania Jarosława Kaczyńskiego – miał jednak komu ją przekazać. Ekipa Kazimierza Ujazdowskiego była jedną z nielicznych – może jedyną po 1989 roku – przychodzącą do tego resortu z jasno sprecyzowanym planem działania.
PiS nie zabiega o elity. Choć za sukcesem tej partii stoi także poparcie sporej części elit