Stosunek Platformy Obywatelskiej do mediów publicznych stanowi znamienny wyłom w retoryce „polityki miłości”. Obsesje, zwłaszcza na punkcie TVP i towarzyszące im złe emocje, sprawiają, że niektórzy z polityków PO mówią czasem „za dużo”, to znaczy – z brutalną szczerością o własnych intencjach. A te mogą przerażać.
Polscy seniorzy za zwolnienie z abonamentu zapłacą przymusem słuchania i oglądania tylko stacji komercyjnych, które mają ofertę dopasowaną do widowni w wieku 16 – 49 lat
Na froncie walki z obecnym zarządem TVP największą determinację przejawia minister skarbu Aleksander Grad wspierany przez przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PO Zbigniewa Chlebowskiego. Pierwszy dopuszcza się insynuacji pod adresem władz TVP, jakoby te, utajniając raport z audytu spółki, chciały ukryć jakieś przestępstwa. Drugi biorąc (na jakiej podstawie?) oskarżenia partyjnego kolegi za dobrą monetę składa zawiadomienie do prokuratury.
Na to bezprecedensowe podważanie wiarygodności TVP patrzy jej publiczność, kontrahenci, partnerzy krajowi i zagraniczni, konkurencja wreszcie. W grze prowadzonej przez ministra Grada i przewodniczącego Chlebowskiego podstawową bronią nie są dowody na cokolwiek, tylko insynuacje, tworzenie klimatu podejrzeń. Niedbale ukryte za frazeologią troski o interes publiczny przesłanie ich działań brzmi tak: „zagięliśmy parol na prezesa Urbańskiego i nie odpuścimy, choćby TVP miała się od tego zawalić”.
Mamy do czynienia z propagandowym przygotowaniem do interwencji pod wydumanym pretekstem. Logicznie z takim przesłaniem koresponduje przywrócenie przez Senat w nowelizacji ustawy medialnej usuniętych wcześniej w Sejmie zapisów upoważniających ministra skarbu do odwoływania członków władz publicznych mediów.