Przewodniczącemu partii socjalistycznej nie przeszło przez gardło słowo „Navidad" (Boże Narodzenie), mimo że co roku życzy muzułmanom szczęśliwego ramadanu. 21 grudnia oczy całej Hiszpanii zwrócone były na Barcelonę, gdzie premier Sánchez zwołał nadzwyczajne posiedzenie rządu w rocznicę wyborów samorządowych. Miał to być symboliczny gest, pokazujący, że Madryt „rządzi się" także w katalońskim Ciudad Condal, ale kto śledzi dynamikę wydarzeń na półwyspie, ten wie, że premier „sprzedał duszę" separatystom za poparcie dla wotum nieufności wobec prawicowego rządu Rajoya, co pozwoliło mu stanąć na czele rządu bez wyborów. Ludowi pozostało tylko patrzeć lub ewentualnie gwizdać na nielubianego premiera, który nie miałby szans na wygraną, gdyby nie sprytne posunięcie z wotum nieufności i cichym sojuszem z separatystami.