Polskie uczelnie doświadczają trudnej sztuki korzystania z szerokiej autonomii. Przez ostatnie dekady funkcjonowały w warunkach „regulowanego porządku", w którym ich wewnętrzna organizacja była określana systemowo szczegółowymi regulacjami ustawowymi. Było to z jednej strony uciążliwe, ale z drugiej wygodne – zwalniało bowiem z dużej części odpowiedzialności za sposób, w jaki były urządzone.
Co więcej, wszystkie uczelnie funkcjonowały według bardzo podobnych wzorców, gdyż nie istniały mechanizmy skłaniające uczelnie do wprowadzenia rozwiązań dla nich optymalnych. Obecna reforma wymusiła na wspólnotach akademickich podjęcie dyskusji oraz decyzji, nieraz trudnych, określających własną tożsamość, misję i sposoby jej urzeczywistniania. Ujawniło to paradoksalnie silne przywiązanie wielu przedstawicieli środowiska do narzuconego i zuniformizowanego porządku regulowanego, w którym każdy aspekt funkcjonowania uczelni jest zdeterminowany ustawowo. Reguły prawne Ustawy 2.0 nie tyle poszerzają, ile urealniają idee autonomii akademickiej. Dotyczy to przede wszystkim organizacyjnych i finansowych podstaw funkcjonowania uczelni. Uzyskały one wolność faktycznego kształtowania swojego ustroju i zasad działania, ale i wynikającą z niej odpowiedzialność za trafność dokonanych wyborów. W wielu wypadkach okazało się to wyzwaniem, albowiem konieczność ustalenia na nowo reguł własnej organizacji odsłoniła skomplikowane gry interesów, wpływów i sprzecznych oczekiwań, aktywizując zarówno beneficjentów status quo, jak i środowiska reformatorskie, postrzegające te zmiany przede wszystkim jako szansę na uwolnienie potencjału, który dotąd był w dużym stopniu tłamszony sztywnymi strukturami władzy. Dyskusje wokół statutów ujawniają jak głęboko uczelnie przekształciły się w pola rywalizacji partykularnych interesów poszczególnych środowisk, grup i struktur wewnętrznych, stawiając na nowo pytanie o wspólnotowość uniwersytetu.