Reklama
Rozwiń

Kiszczak i Jaruzelski - idioci albo mordercy

Pluton ZOMO, który użył broni w kopalni Wujek, dzień wcześniej pacyfikował kopalnię Manifest Lipcowy, gdzie postrzelił kilku górników. Wiedzieli o tym Kiszczak i Jaruzelski, a mimo to posłali ten sam oddział do Wujka – pisze historyk

Publikacja: 29.04.2011 00:54

Kiszczak i Jaruzelski - idioci albo mordercy

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Red

Po raz kolejny sąd pierwszej instancji uniewinnił byłego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek. W ocenie sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie prokuraturze nie udało się udowodnić związku jego działań w czasie wprowadzania stanu wojennego ze śmiercią górników. Aby stwierdzić, czy tak w rzeczywistości było, trzeba się dokładniej przyjrzeć wydarzeniom z 13 – 16 grudnia 1981 r. związanym z tą sprawą.

Spotkanie z dyrektoriatem

W nocy z 12 na 13 grudnia zebrała się Rada Państwa, która zaklepała przedstawione przez wojskowych prawodawstwo, z dekretem o stanie wojennym na czele. Znalazł się w nim m.in. art. 26, który brzmiał:

„Użycie broni palnej przez oddziały i pododdziały zwarte następuje na podstawie decyzji ministra spraw wewnętrznych, a w odniesieniu do sił zbrojnych na podstawie decyzji ministra obrony narodowej. Podjęcie tych decyzji wymaga uprzedniego uzyskania zgody przewodniczącego Komitetu Obrony Kraju". Jednocześnie „w przypadkach, w których wszelka zwłoka groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia ludzi albo mienia społecznego w znacznych rozmiarach", dopuszczono możliwość podjęcia takiej decyzji przez dowódcę oddziału (pododdziału).

Jako jeden z pierwszych z prawodawstwem stanu wojennego zapoznał się prymas Polski Józef Glemp. Przekazał on dekret o stanie wojennym prawnikom związanym z episkopatem. Ci zwrócili uwagę na dwie kwestie: uregulowania pozwalające władzom na ingerencję w działalność Kościoła, co de facto oznaczało powrót do praktyk z okresu stalinowskiego, oraz bardzo niską delegację odnośnie do użycia broni, co z kolei zwiększało niebezpieczeństwo rozlewu krwi.

Jak wynika z relacji Andrzeja Stelmachowskiego, delegacja kościelna (oprócz niego znaleźli się w niej również biskup Bronisław Dąbrowski oraz ksiądz Alojzy Orszulik) jeszcze 13 grudnia spotkała się z reprezentującym władze Kazimierzem Barcikowskim, członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rady Państwa oraz sekretarzem KC PZPR, a co najważniejsze – członkiem tzw. dyrektoriatu, nieformalnego grona, które po wprowadzeniu stanu wojennego podejmowało najważniejsze decyzje.

W skład dyrektoriatu wchodzili również: Czesław Kiszczak, wiceminister obrony narodowej Florian Siwicki, wicepremier Mieczysław Rakowski i dwaj inni (z dziewięciu) sekretarze KC PZPR: Mirosław Milewski i Stefan Olszowski. Oczywiście na jego czele stał I sekretarz KC PZPR i premier Wojciech Jaruzelski.

Powodzenie stanu wojennego

Przedstawiciele strony kościelnej przekazali Barcikowskiemu swe zastrzeżenia dotyczące dekretu o stanie wojennym. Co więcej, ich rozmówca zgodził się na usunięcie zapisów pozwalających władzom na ingerencję w działalność Kościoła – w tej sprawie odbył przy nich rozmowę telefoniczną. Jeśli jednak chodzi o zasady użycia broni, okazał się nieustępliwy.

Znając realia tego czasu, trudno założyć, aby o zastrzeżeniach, a właściwie ostrzeżeniach, strony kościelnej Barcikowski nie poinformował innych członków dyrektoriatu, z Jaruzelskim na czele. Dla nich ważniejsze jednak okazało się powodzenie wprowadzenia stanu wojennego i stłumienie strajków przeprowadzanych w proteście przeciwko niemu.

Świadczy o tym również przebieg wydarzeń na Górnym Śląsku po 13 grudnia 1981 r. Pluton specjalny ZOMO, który 16 grudnia 1981 r. użył broni w Kopalni Węgla Kamiennego Wujek (w wyniku czego na miejscu zginęło sześciu górników, a trzech kolejnych zmarło w wyniku odniesionych ran postrzałowych), o czym się nie zawsze pamięta, dzień wcześniej pacyfikował inną kopalnię – Manifest Lipcowy. Wówczas również zomowcy użyli broni. Obyło się jednak bez ofiar śmiertelnych, choć co najmniej czterech górników odniosło rany postrzałowe.

Wiedzieli o tym doskonale decydenci, z Kiszczakiem i Jaruzelskim na czele, a mimo to posłali ten sam oddział do Wujka. Albo zatem byli idiotami niezdającymi sobie sprawy z ewentualnych skutków swoich decyzji, albo, co gorsza, po prostu mordercami...

W tym kontekście szyfrogram ministra spraw wewnętrznych z 13 grudnia 1981 r. regulujący użycie broni, będący podstawą oskarżenia byłego ministra spraw wewnętrznych, i kwestia jego znajomości przez pacyfikujących Wujka zomowców (podnoszona przez sąd w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego) stają się (przynajmniej dla historyka) mniej istotne.

Dekret jeszcze nie obowiązywał

Tak na marginesie: ustalenie sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie, że użycie broni w kopalniach Manifest Lipcowy i Wujek było możliwe na podstawie dekretu o stanie wojennym, musi przy dzisiejszym stanie wiedzy wręcz szokować!

Absolutnie nie dziwi ignorowanie ustaleń historyków, co w przypadku polskiego wymiaru sprawiedliwości jest akurat smutną, ale przecież normą. Jednak pomijanie ustaleń innych sędziów, w tym przypadku... Sądu Okręgowego w Warszawie orzekającego w sprawie członków Rady Państwa w związku z przekroczeniem przez nich uprawnień przez głosowanie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. za dekretami wprowadzającymi stan wojenny, wydaje się już – przynajmniej nieco – zaskakujące.

Otóż doskonale wiadomo, że dekret o stanie wojennym i pozostałe podstawowe akty prawne regulujące funkcjonowanie naszego kraju po 13 grudnia 1981 r. w momencie pacyfikacji obu kopalń jeszcze nie mogły obowiązywać, bo ich po prostu nie było...

Trwały prace nad ich kształtem (notabene członkowie Rady Ministrów, a więc teoretycznie również minister spraw wewnętrznych, mieli czas na zgłaszanie uwag do godz. 10 rano 16 grudnia). A druk i kolportaż Dziennika Ustaw z dekretami rozpoczęto 17 grudnia.

Autor jest pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN. Artykuł jest wyrazem jego osobistych poglądów

Po raz kolejny sąd pierwszej instancji uniewinnił byłego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek. W ocenie sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie prokuraturze nie udało się udowodnić związku jego działań w czasie wprowadzania stanu wojennego ze śmiercią górników. Aby stwierdzić, czy tak w rzeczywistości było, trzeba się dokładniej przyjrzeć wydarzeniom z 13 – 16 grudnia 1981 r. związanym z tą sprawą.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Daniel Jankowski: W te Święta nie zapominajmy o chrześcijanach w Syrii
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Wieczna wigilia
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Lekcje Chrobrego w sprawie Unii, Rosji i PiS
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Dlaczego Polakom potrzeba dobrej woli
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Orbán udziela azylu Romanowskiemu: potężny cios w PiS i jedność Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku