Kiedyś rzecznik praw obywatelskich obraził się, bo na spotkanie z nim przyniosłem „Fakt". Wyjaśnienie – opublikowano tam wywiad z rzecznikiem – skwitował, że wypowiedzieć się można, ale czytać już nie wypada. Do dziś nie wiem, dlaczego rzecznik obywateli uważał gazetę czytaną przez liczne grono swoich podopiecznych za aż tak niegodną.
Moja pierwsza rozmowa z kolejnym rzecznikiem praw obywatelskich została szybko zakończona, bo rzecznik nie miała czasu rozmawiać o problemie naruszeń prywatności w sieci. Na przeszkodzie stało kolejne kurtuazyjne spotkanie połączone z piciem kawy. Ode mnie też oczekiwała jedynie niezobowiązującego small talku.