To we Włoszech przecież po raz pierwszy w powojennej historii Zachodu destrukcji uległ cały polityczny model sceny partyjnej, na której z jednej strony znajdowała się czcigodna chadecja, a z drugiej nieco postępowa socjaldemokracja. Skandale Giulia Andreottiego i Bettina Craxiego zamieniły ten świat w gruzy, na których swe niebywałe imperium mógł zbudować Silvio Berlusconi, jeden z twórców nowoczesnego europejskiego populizmu w wersji postpolitycznej.
To, co dzieje się na Półwyspie Apenińskim od 2018 roku, wygląda na kolejny ważny krok na drodze eksperymentowania z nowymi formami polityki w Europie. Włochy to państwo założycielskie Unii Europejskiej, jedna z największych europejskich gospodarek, która stała się częścią strefy euro – o tych faktach trzeba stale pamiętać, obserwując włoskie laboratorium. Koalicja Ruchu Pięciu Gwiazd Luigiego Di Maio oraz Ligi Mattea Salviniego była dla UE wstrząsem nie tylko dlatego, że po raz pierwszy w zachodnioeuropejskim państwie do władzy doszli populiści, ale też dlatego, że podstawą nowego rządu stała się koalicja populistów lewicowych z prawicowymi. Wydawało się więc, że po raz kolejny w historii Włochy dokonują wyłomu w tradycyjnych europejskich podziałach na prawicę i lewicę, tworząc wspólny front populizmu.