W Berlinie szybko minął krótki moment euforii, kiedy po przegranych przez Hillary Clinton wyborach prezydenckich zachodnia prasa okrzyknęła Angelę Merkel prawdziwym przywódcą liberalnego Zachodu. To się podobało, schlebiało bowiem niemieckiej opinii publicznej, przekonanej, że Niemcy stają się liderem Europy. Teraz jednak nadeszła rzeczywistość i zapukała do drzwi. Najpierw wywiad Trumpa dla „Timesa" i „Bilda", w którym skrytykował Merkel i zapowiedział wysokie cła dla niemieckiego przemysłu samochodowego. Potem inauguracyjne przemówienie na schodach Kapitolu z mocnym przesłaniem: liczą się tylko interesy USA. A w końcu pierwsze decyzje i zapowiedzi, m.in. zerwania rozmów na temat handlowego porozumienia między USA i UE.