W dziejach II Rzeczypospolitej po roku 1926 był taki epizod, że co jakiś czas kolejni działacze opuszczali Polską Partię Socjalistyczną i przechodzili na stronę sanacji. Prasa socjalistyczna wówczas przekonywała czytelników, że owi zdrajcy to straszne świnie, których zdrada już dawno była przewidywana. Znajdujący się po przeciwnej stronie politycznej barykady konserwatyści bezlitośnie z tego wówczas kpili, złośliwie pytając socjalistów, czy wszystkie „świnie" już z ich grona wyszły, czy też może jakieś jeszcze pozostały... Anegdota ta okazuje się dosyć aktualna przy okazji dzisiejszych dyskusji o polityce i o tzw. symetrystach.