Przez ostatnie trzy lata elektrownia w Ostrołęce była gorącym kartoflem przerzucanym między wszystkimi stronami uczestniczącymi w projekcie. Entuzjastycznie lansowany przez Ministerstwo Energii węglowy blok C – dobudowany do instalacji z lat 50. i 70. – spotkał się z lodowatym przyjęciem znacznej części ekspertów z branży energetycznej, rynków finansowych oraz, rzecz jasna, ekologów.
W kontrowersyjną inwestycję zdołaliśmy wpakować 1,15 mld zł – na tyle oszacował poniesione dotąd nakłady minister aktywów państwowych Jacek Sasin. To własne fundusze udziałowców spółki, koncernów Energa i Enea, oraz pożyczki z tych firm dla spółki odpowiadającej za budowę. Niemało, ale koszty całej inwestycji szacowano na, bagatela, 6 mld zł.