Jak pan ocenia obecną sytuację płynnościową spółki?
Zacznijmy od tego, że prawie 90 proc. kosztów touroperatora stanowią zmienne koszty kontraktowe, tj. zakupu miejsc w hotelach czy samolotach. Te spadły obecnie do zera, co zostało spowodowane siłą wyższą. Natomiast stałe koszty funkcjonowania spółki udało się ograniczyć aż o 70 proc. Było to działanie szybkie i stanowcze – takiego wymagała sytuacja. Firma zrobiła gruntowny przegląd wszystkich umów stałych i okazjonalnych, kosztów zakupu sprzętu czy doboru dostawców. Większość z tych umów renegocjowaliśmy, część wypowiedzieliśmy, część zaplanowanych działań odsunęliśmy w czasie. Planujemy także zamknąć 10–12 najmniej efektywnych salonów sprzedaży, a w pozostałych znacznie obniżyć koszty czynszów. Zredukowaliśmy też koszty wynagrodzeń – wynika to zarówno z programów rządowych, jak i ze zwolnień części pracowników. Spore oszczędności zrobiliśmy również w wydatkach marketingowych. W efekcie jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz – również ten najczarniejszy. Oceniamy, że nawet bez sprzedaży będziemy mogli czekać na lepsze czasy przez półtora do dwóch lat.