Michał Mierzejewski, prezes Philip Morris Polska: Płyn odkażający, a nie papierosy

Włączyliśmy się w walkę z koronawirusem – mówi Michał Mierzejewski, prezes Philip Morris Polska.

Aktualizacja: 06.05.2020 06:42 Publikacja: 05.05.2020 21:00

Michał Mierzejewski, prezes Philip Morris Polska: Płyn odkażający, a nie papierosy

Foto: materiały prasowe

Z pewnym zaskoczeniem przeczytałem, że koncerny tytoniowe biorą udział w pracach nad szczepionką na koronawirusa. Jednym z takich koncernów jest Philip Morris. Skąd pomysł żeby włączyć się w te prace?

Michał Mierzejewski: Philip Morris w ostatnich 10 latach bardzo się zmienił. Stajemy się firmą technologiczną, która stopniowo będzie wycofywać się z papierosów. Dzięki mocnemu zaangażowaniu w naukę zaczęliśmy poszukiwać nowych form prowadzenia naszego biznesu. Inwestujemy głównie w badania i rozwój nad produktami o potencjale mniejszej szkodliwości niż papierosy. Zatrudniamy ponad 400 naukowców z całego świata. Pracują właśnie nad takimi produktami, głównie nad IQOS-em, czyli nowatorskim produktem, w którym zamiast spalania, tytoń się podgrzewa. Zainwestowaliśmy w to ponad 7 mld dolarów. Jesteśmy też współwłaścicielem firmy biotechnologicznej Medicago, która mieści się w Kanadzie. Właśnie tam, w rekordowym tempie zaledwie 20 dni, opracowaliśmy potencjalną szczepionkę na koronawirusa.

To szczepionka w której wykorzystywany jest tytoń?

Tak. Do otrzymania tej szczepionki wykorzystane zostały rośliny Nicotiana benthamiana - innego gatunku tytoniu, niż ten który powszechnie znamy z produkcji używek. W innowacyjnej technologii opracowanej przez Medicago rośliny Benthamiana stanowią inkubator wytwarzający tzw. cząstki wirusopodobne, nie zawierające materiału genetycznego i niezdolne do zakażania organizmu. To właśnie dzięki nim możliwa będzie szybsza i bezpieczniejsza produkcja szczepionek w porównaniu do metod tradycyjnych. Tytoń benthamiana ze względu na swoje właściwości biologiczne jest dobrym fundamentem do różnego rodzaju badań biotechnologicznych, które można wykorzystać z korzyścią dla zdrowia człowieka. Nasza obecność w laboratoriach Medicago nie jest zresztą przypadkowa. Od lat inwestujemy w rozwój nowych biofarmaceutykow. Obecnie prowadzone są również badania przedkliniczne nad innowacyjnymi przeciwciałami monoklonalnymi pod katem wykorzystania ich w leczeniu chorych na niektóre choroby przewlekłe.

Na jakim etapie są prace nad szczepionką?

Na etapie badań przedklinicznych. Próby z udziałem ludzi mogą się rozpocząć już latem, na przełomie lipca i sierpnia. Takie są plany. Do użytku nasza szczepionka na COVID-19 mogłaby wejść jesienią 2021 r., prawdopodobnie w listopadzie. To i tak jest ekspresowe tempo. Nasz minister zdrowia również publicznie podkreślał, że przygotowanie szczepionki w czasie krótszym niż półtora roku to jest mistrzostwo świata. Cieszę się, że nie tylko my, ale też inne firmy biotechnologiczne, farmaceutyczne, różne uniwersytety, instytuty badawcze starają się opracować tę szczepionkę. To nie wyścig, lecz wspólna walka o to, by stworzyć skuteczny lek na zagrożenie obecne już na całym świecie.

Jakie są szanse, że wasza szczepionka będzie skuteczna?

Trudno to oczywiście dziś powiedzieć. Wolałbym uniknąć spekulacji i niepotrzebnego wzbudzania nadziei. Badania trwają. Są trudne, bo wirus najprawdopodobniej mutuje. Musimy czekać na wyniki pracy naukowców, ale mamy do nich pełne zaufanie. Podobnie jak amerykańska instytucja rządowa DARPA, będąca częścią Departamentu Obrony USA, która podpisała z Medicago umowę inwestycyjną na tę technologię.

Tymczasem jednak, tak jak wiele dużych firm, podjęliśmy decyzję żeby wesprzeć konkretne działania szpitali i ośrodków zdrowia w walce z koronawirusem.

W jaki sposób?

Przekazaliśmy do tej pory 4 mln zł na walkę z koronawirusem w Polsce. Pozwoli to na zakup nowoczesnej aparatury medycznej dla szpitali i szybkich genetycznych testów na obecność COVID-19, które dadzą wynik po kilku godzinach, a nie po kilku dniach. Mamy nadzieję, że będzie można robić więcej takich testów, bo to jest bardzo istotne w walce z pandemią. Pieniądze pójdą też na zakup środków ochrony osobistej dla personelu medycznego. Zamierzamy również przekazać szpitalom i placówkom medycznym m.in. płyny i żele dezynfekujące, a także maseczki z odpowiednimi filtrami, bo wiemy, że wciąż są bardzo potrzebne.

Wspieracie konkretne placówki, czy przekazaliście pieniądze jakiejś instytucji, która je rozdysponuje?

Łącznie przekazaliśmy 4 miliony złotych. Część środków bezpośrednio konkretnej placówce, a część trafiła do organizacji trzeciego sektora, jednej z dużych fundacji, która zagwarantowała nam, że każda złotówka zostanie wydana na walkę z pandemią, bez pobierania jakiejkolwiek prowizji. Wspólnie decydujemy o każdym zakupie i każdej wydanej złotówce.

W Krakowie mamy dużą fabrykę. Przestawiliśmy część jej mocy na produkcję płynu dezynfekującego. Otrzymaliśmy na to zgodę Urzędu Rejestracji Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Produkowany przez nas płyn trafił w pierwszej kolejności do naszych pracowników i ich rodzin, następnie do szpitali krakowskich i społeczności lokalnej na terenie województwa małopolskiego.

Co ważne, część tych działań inspirują nasi pracownicy. Na przykład nasze związki zawodowe prowadzą zbiórkę na zakup maseczek dla szpitali wojskowych w Krakowie. Ustaliliśmy też z naszymi pracownikami, że mogą korzystać ze służbowych samochodów, których mamy około tysiąca, jeżeli przy ich pomocy mogą zrobić coś pożytecznego w walce z pandemią. Ot, choćby zakupy dla kogoś, kto jest na kwarantannie czy zawieźć chorego do lekarza. Wszystko oczywiście z pełnym zachowaniem zasad bezpieczeństwa.

Będziecie zwalniać pracowników w związku z kryzysem gospodarczym związanym z pandemią?

Stare przysłowie mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Dajemy zatrudnienie blisko 7 tys. osób. Ich zdrowie i bezpieczeństwo to niezmienne fundamenty naszej polityki, zwłaszcza w okresie takiego wielkiego społecznego i ekonomicznego wyzwania, jakim jest pandemia. Podjęliśmy więc szereg decyzji bardzo kosztownych biznesowo. Ogłosiliśmy, że w Philip Morris Polska nikt nie musi martwić się o swoją pracę. Dotyczy to nie tylko pracowników etatowych, ale też tych, którzy są naszymi współpracownikami, zatrudnionymi na przykład na umowach zlecenia. Mamy grupę około 100 pracowników, których zrekrutowaliśmy tuż przed wybuchem epidemii koronawirusa, a którzy po kilkudniowym szkoleniu nie przepracowali ani dnia – oni też objęci są tą ochroną. Nie będziemy wypowiadać umów pracownikom, o ile oczywiście nie zajdą ku temu osobiste przesłanki, które nas do tego zmuszą, bo ktoś coś przeskrobie.

Cięcie płac?

Też nie. W dalszym ciągu wypłacamy pełne wynagrodzenie podstawowe, także tym pracownikom, którzy swojej pracy nie mogą wykonywać, bo nie mogą pracować zdalnie. Część pracowników, m.in. fabryki w Krakowie, czy naszych centrów dystrybucyjnych, musi być w miejscu pracy. Za to otrzymują dodatkową gratyfikację finansową. Mamy też grupę osób, które pobierają zasiłek opiekuńczy i 80 proc. podstawowego wynagrodzenia. Dopłacamy im pozostałe 20 proc. Podobne rozwiązanie stosujemy wobec pracowników, którzy po 16 marca zostali skierowani na zwolnienie lekarskie. Oni również dostaną wynagrodzenie w pełnym wymiarze. Poprosiliśmy też osoby po 60. roku życia, zatrudnione w naszej fabryce w Krakowie oraz kobiety w ciąży, aby nie przychodzili do pracy. I oni oczywiście mają wypłacone takie pensje, jak w czasie kiedy normalnie przychodzili do pracy.

Stosujemy różne procedury higieniczne, adekwatne do obecnej sytuacji, takie jak dezynfekcja rąk, noszenie maseczek czy rękawiczek. Przed wejściem do fabryki mierzymy temperaturę pracownikom. Jeśli ktoś źle się czuje, nie przychodzi do pracy.

Przed Wielkanocą zrobiliśmy anonimowe cykliczne badanie nastrojów pracowniczych. Wyniki były najlepsze w historii tych badań. 97 proc. powiedziało, że Philip Morris dba o pracowników, 94 proc., że czują się zaangażowani i są w kontakcie z firmą, a 90 proc., że skutecznie dbamy o ich zdrowie i bezpieczeństwo w okresie zagrożenia. To dla nas miernik, że nasze działania idą w dobrym kierunku i znajdują zrozumienie u pracowników. A my po prostu chcemy zbudować kapitał społeczny w naszej firmie. Żeby ludzie zrozumieli, że praca w tej firmie, to coś więcej niż tylko przychodzenie do pracy.

Liczycie na to, że to zaprocentuje po tym jak pandemia wreszcie odpuści?

Oczywiście. Łatwiej będzie wrócić do normalnego funkcjonowania firmy. Musimy się nauczyć żyć w nowej rzeczywistości. Odpowiedzialnością firm, o ile mogą sobie na to pozwolić, jest to, żeby zachować się jak najlepiej wobec pracowników. Bo każdy boi się dziś nie tylko o siebie, ale też o swoją rodzinę i o różne aspekty życia. Jeśli więc można zagwarantować ludziom bezpieczeństwo ekonomiczne i emocjonalne oraz być z nimi w kontakcie, nawet jeśli czasami nie ma powodu do rozmowy, warto to robić. To jest ekstremalna sytuacja dla ludzi. Cieszy nas więc, że badania nastrojów załogi wyszły nam tak pozytywnie.

Michał Mierzejewski, z wykształcenia prawnik, absolwent Wydziału Prawa UW. Z Philip Morris związany od 2004 r. W 2008 r. wszedł do zarządu spółki i objął stanowisko dyrektora ds. korporacyjnych na Polskę, a od 2013 r. także na Kraje Bałtyckie. W 2017 r. mianowany dyrektorem zarządzającym PM Polska i Kraje Bałtyckie. Pracował też m.in. jako prawnik w Rządowym Centrum Studiów Strategicznych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację