Na rewolucyjne sztandary układ rządzący przyjął hasło „dobrej zmiany", jednocześnie dezawuując zawołaniem „Polska w ruinie" dokonania nieomal wszystkich poprzedników. Komunikacja marketingowa nowych działań została podniesiona do najwyższej rangi, a bezkompromisowa propaganda sukcesu stała się totalna i rządzi umysłami – także rządzących.
Próbę jakiejkolwiek analizy sytuacji bieżącej kraju należy rozpocząć od rozkładu „państwa wg PiS" na czynniki pierwsze. To zadanie dla fachowców wielu specjalizacji: od socjologii tłumu po ekonomię utopijnego socjalizmu. W publikacji „Wróćmy na Zachód" („Rzeczpospolita" 8.03.2021 r.) przyjrzałem się ukierunkowaniu politycznemu Polski, tu jednak skupię się na aspektach gospodarczych zmian sygnowanych przez obecną władzę.
Ręczne sterowanie
Zmiana doktryny ekonomicznej jest bezsporna. Głębokie przeorientowanie kraju na model gospodarki z coraz silniejszą obecnością i konkurencją ze strony własności państwowej nie jest wprawdzie deklarowane w żadnym programie partyjnym, a zwłaszcza w prezentacji premiera Morawieckiego nt. Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju (SOR), ale jest faktem.
To przeorientowanie wynika z potrzeby politycznej ręcznego sterowania kluczowymi zasobami kraju przez grupę trzymającą władzę, mimo że gospodarka centralnie sterowana i prymat własności państwowej nad prywatną zostały dawno temu skompromitowane w epoce minionej. Nieznośny zgiełk tworzenia i rebrandowania wszystkiego, co się da, na podmioty ze słowem „narodowy" w nazwie jest permanentnym uwierzytelnianiem się wobec suwerena.
Niestety, poszły też za tym decyzje przebudowania społeczeństwa i stworzenia nowych, wiernych elit, które awans zawdzięczać będą tylko państwu PiS, a nie kompetencjom. Stąd nagonka na „gorszy sort", totalne czystki kadrowe we wszystkich instytucjach państwowych, spółkach Skarbu Państwa i nieprawdopodobne kariery ludzi znikąd, od wójta do prezesa.