Mnożone przez rząd kolejne tarcze 1.0, 2.0 i 3.0 nie spełniają swojej roli, a przedsiębiorcy i zatrudnieni przez nich na próżno oczekują obiecanego wsparcia, w tym finansowego. Złość i wściekłość jest dodatkowo pobudzana informacjami o tym jak sprawnie wsparcie działa w innych krajach np. w Niemczech czy Norwegii, o środkach postawionych do dyspozycji Polsce przez Komisję Europejską (7,4 mld euro) oraz o niezrozumiałych decyzjach rządu, np. utrzymaniu zakazu ruchu transgranicznego.
Przedsiębiorcy wyraźnie widzą, że decyzje podejmowane są przez rząd w sposób nieprzemyślany, ad hoc, bez planu i analizy podpartej informacją ekspercką. Piątka zarządzająca w czasie pandemii, tj. premier Morawiecki, ministrowie Szumowski, Pinkas, Emilewicz i prezes Borys, najwyraźniej nie daje sobie rady. Dodatkowo zilustrowały to nieudolne próby organizacji „kopertowych” wyborów przez min. Sasina i brutalna reakcja policji na protesty przedsiębiorców w Warszawie.
Czego domagają się przedsiębiorcy? Po pierwsze, objęcia wsparciem wszystkich podmiotów gospodarczych. Po drugie, urealnienia i zwiększenia tzw. stawek postojowych dla samozatrudnionych i zatrudnionych na śmieciówkach. Po trzecie, objęcia drugą tarczą mikroprzedsiębiorców – na identycznych zasadach jak wszystkie inne firmy. Po czwarte, odbiurokratyzowania procesów dystrybucji pieniędzy poprzez m.in. opublikowanie przejrzystych zasad przydzielania pomocy, która powinna być udzielana niezależnie od widzimisię urzędników, wręcz automatycznie. Po piąte, kolejne odmrażanie sektorów i branż winno być dokonywane w dialogu z przedsiębiorcami i ekspertami epidemiologicznymi. I po szóste, spłaty pomocy winny być rozłożone na 3–5 lat.
Do ytch postulatów warto dodać jeszcze jeden: zwiększenie liczby testów, w tym regularne testowanie całego personelu medycznego, co pozwoliłoby sprawniej przewidywać rozwój lub spadek zachorowań na Covid-19.
Dla ilustracji jak rzeczywiście nie działają tzw. tarcze podam konkretny przykład średniej firmy w Warszawie, przekazany mi przez jej właściciela i zarządzającego. Firma istnieje od ponad 25 lat, sprzedaż w 2019 r. wyniosła 120–130 mln zł, a zatrudnienie to 80 pracowników, wszyscy na etatach. W połowie marca, po rządowych decyzjach o zamknięciu działalności firma wystąpiła w oparciu o tzw. pierwszą tarczę z wnioskiem o dopłaty w wysokości 40 proc. do zarobków pracowników (według średniej stawki krajowej). Od tego czasu, a minęło prawie dwa miesiące, Wojewódzki Urząd Pracy przysyła kolejne żądania o uzupełnienie wniosku, poprawienie wniosku, dodatkowe aneksy itp., itd. Wniosek przesłany elektronicznie – w sumie ok. 20 stron – był już poprawiany pięciokrotnie, w tym z powodu niedostatecznych odstępów w arkuszu excel. Wewnątrz urzędu – weryfikacja odbywa się w Ciechanowie – przesyła się analizowane wnioski pocztą (!), co spowalnia cały proces.