Reklama
Rozwiń

Witold M. Orłowski: Lot w kosmos

Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku – mówi stare chińskie przysłowie. W ostatnich dniach w dwóch odległych od siebie krajach rozpoczęła się kosmiczna podróż: w USA i w Polsce.

Aktualizacja: 03.06.2020 22:54 Publikacja: 03.06.2020 21:00

Witold M. Orłowski: Lot w kosmos

Foto: AFP

W USA wystrzelono na orbitę nowy statek kosmiczny Dragon z dwoma astronautami na pokładzie. To pierwsza od wielu lat załogowa misja zrealizowana z wykorzystaniem amerykańskiego sprzętu. Wycofanie z użytku ostatniego wahadłowca oznaczało, że przez niemal dekadę NASA nie posiadała żadnej maszyny zdolnej do wyniesienia człowieka na orbitę. Musiała więc płacić za tę usługę pośrednikowi czyli Rosji. A pośrednik, jak to pośrednik, narzucał swoje wysokie ceny i za każde użyczenie przestarzałego statku Sojuz kazał sobie płacić 80 mln dolarów od pasażera.

Ponieważ taka sytuacja była nie do wytrzymania ani z punktu widzenia prestiżowego, ani biznesowego, rząd amerykański postanowił z tym skończyć. Rozwiązania poszukano na styku pomiędzy państwem a sektorem prywatnym. Zaproszono dwie prywatne firmy – SpaceX i Boeing – do wybudowania statku nowej generacji, który miałby wozić Amerykanów w kosmos sprawniej i o połowę taniej od rosyjskiego Sojuza. I właśnie zobaczyliśmy pierwszy taki prywatno-publiczny lot.

Nasz odlot w kosmos odbył się w zupełnie innej dziedzinie. Ministerstwo Aktywów Państwowych ogłosiło, że planuje stworzenie lub zakupienie sieci sklepów, w których sprzedawano by tanią w skupie, ale dziś kosmicznie drogą w sklepie polską żywność.

W tym przypadku też chodziło o zmianę sytuacji, która była nie do zaakceptowania ani z punktu widzenia prestiżowego, ani biznesowego. Jak świat światem, rolnicy protestowali przeciwko temu, że cena żywności w sklepie jest wyższa od tej, którą oni dostają w skupie. Najwidoczniej pomiędzy rolnikiem a konsumentem pojawiają się złodzieje pośrednicy, którzy nie wiadomo za co pobierają swoje marże, przez co rolnik dostaje mniej pieniędzy niż powinien. Pokrętne tłumaczenia pośredników, że zakupioną od rolnika żywność trzeba sortować, magazynować, dostarczać do hurtowni, potem do sklepu detalicznego, a potem sprzedać (co rzekomo wiąże się z jakimiś kosztami) można oczywiście włożyć między bajki.

Rozwiązania problemu nasze ministerstwo również poszukało na styku pomiędzy państwem a sektorem prywatnym. To oczywiste, że gdyby powstała sieć sklepów państwowych, marże można by obniżyć niemal do zera. Tak znakomite rozwiązanie funkcjonowało przecież ku ogólnemu zadowoleniu jeszcze 30 lat temu.

Czy marże na żywność są w Polsce zbyt wysokie? Handlowcy dowodzą, że nie, ale oczywiście można mieć w tej sprawie różne zdania. Jeśli konkurencja rynkowa nie jest wystarczająco silna do ich obniżenia, sprawny urząd państwowy może wykorzystać różne narzędzia, aby ją zwiększyć i obniżyć marże. Nieudolny urząd ma jednak tylko jedną receptę: upaństwowić sklepy i urzędowo zmniejszyć marże. Ze znanymi konsekwencjami.

Każdy ma taki lot w kosmos, na jaki sobie zasłużył.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku