Do Sejmu trafił projekt przyszłorocznego budżetu, a wraz z nim oficjalny zestaw prognoz rządowych. Niemal co roku te liczby są poddawane dokładnemu przeglądowi przez analityków z sektora prywatnego, a część firm nawet wykorzystuje je jako wsad w przygotowywanych planach finansowych.
Uwaga mediów koncentruje się na tych prognozach głównie wtedy, kiedy prognozy są utrzymane na zbyt optymistycznym poziomie i wówczas stają się częstym celem komentarzy. Tak było choćby w ubiegłym roku, gdy część założeń na 2013 rok została przyjęta na poziomie, który już pod koniec roku wydawał się zbyt optymistyczny. Tym razem jednak mamy do czynienia z odwrotną sytuacją i w 2014 roku zarówno wzrost gospodarczy, jak i wskaźniki fiskalne mogą być lepsze, niż zakładają prognozy budżetowe.
Eksport i wydatki publiczne pomogą
Powodów do optymistycznych przewidywań jest kilka. Jednym z nich są po prostu oznaki ożywienia u naszych głównych partnerów handlowych, które już zaczęły się przekładać na wzrost zamówień eksportowych oraz ożywienie w produkcji przemysłowej. Nie jest to na razie szczególnie silny wzrost, a przynajmniej nie tak mocny, jak pokazywałyby wskaźniki koniunktury, ale po długiej recesji w strefie euro jest to istotna i mile widziana odmiana.
Efektem poluzowania fiskalnego będzie zapewne wzrostu PKB w kraju i to dzięki silniejszemu zwiększeniu się popytu krajowego, a nie tylko eksportu
Do tego dochodzą nieco bardziej przekonujące oznaki stabilizacji na rynku pracy w kraju, przejawiające się zarówno spadkiem bezrobocia, jak i wyhamowaniem spadku zatrudnienia.