Myślałem o wyjściu z Rady

Rada Gospodarcza przy Premierze nie powinna być chórem klakierów – przyznaje Dariusz Filar - jej członek w rozmowie z Pawłem Czuryło i Cezarym Szymankiem

Publikacja: 17.11.2013 17:30

Myślałem o wyjściu z Rady

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Jaka jest pana diagnoza sytuacji gospodarczej?

To kruche ożywienie. Jestem zdania, że prawdziwe hamowanie gospodarki było w I–III kw. 2012 r., od IV kw. 2012 mieliśmy pełzanie po dnie, a teraz leciuteńko odbijamy w górę. Jako gospodarka doganiająca mamy szanse być 1,5–2 pkt powyżej starej Europy. Jeśli ona wyciągnie 1-proc. wzrost, to my mamy szansę na 2,5 proc. – z tego punktu widzenia założenia budżetowe na 2014 r. są akurat realne.

A co z punktu widzenia członków RPP oznacza cięcie stóp procentowych przez EBC?

Nic. To pokazuje, że EBC obawia się słabszego wzrostu gospodarczego w Europie, a inflacja jest znacznie poniżej ich celu. W Polsce inflacja bazowa jest dokładnie na takim poziomie, na jakim być powinna, a niska inflacja CPI jest wynikiem wygasających już zjawisk nadzwyczajnych. RPP ma więc komfortową sytuację, może czekać i obserwować, co się dzieje.

Włączył się pan w debatę o zmianach w OFE. Jaka jest więc pana opinia do projektu ustawy? Proszę pozbyć się tej delikatności z ostatniej konferencji Rady Gospodarczej przy Premierze, na której zgłosił pan zdanie odrębne do komunikatu Rady wspierającego rząd.

Punktem wyjścia do rzetelnego potraktowania sprawy jest przyznanie, że dług publiczny rośnie za szybko i do zbyt wysokich poziomów. W gruncie rzeczy ratowanie się przed przekroczeniem kolejnych progów jest tym, co wymusza zmiany w OFE. Nie ukrywam, że pozostaję wciąż w przyjaznej polemice z Leszkiem Balcerowiczem, który mówi mi, że i tak jestem zbyt miękki. Zarzuca mi wręcz, że wypowiadam się w sposób obły, jak ostatnio (śmiech).

Czyli jest pan piątą kolumną Leszka Balcerowicza w Radzie Gospodarczej?

Nie, to nie jest tak. Kiedy ja mówię, że rozumiem tło, którym jest kiepska kondycja finansów publicznych, to Leszek Balcerowicz odpowiada, że jeśli do takiego stanu się doprowadziło, to trzeba ponosić za to pełną odpowiedzialność. Tym bardziej że od dawna nie brakowało ostrzeżeń, także z jego strony. Wtedy ja odpowiadam: no tak, ale ta odpowiedzialność w warunkach tak słabego wzrostu może gospodarkę sporo kosztować. Leszek nie ustępuje: nie po to stanowiliśmy prawo, żeby było łamane. Więc to są przyjazne, ale niełatwe rozmowy.

Czytaj więcej w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej"

Jaka jest pana diagnoza sytuacji gospodarczej?

To kruche ożywienie. Jestem zdania, że prawdziwe hamowanie gospodarki było w I–III kw. 2012 r., od IV kw. 2012 mieliśmy pełzanie po dnie, a teraz leciuteńko odbijamy w górę. Jako gospodarka doganiająca mamy szanse być 1,5–2 pkt powyżej starej Europy. Jeśli ona wyciągnie 1-proc. wzrost, to my mamy szansę na 2,5 proc. – z tego punktu widzenia założenia budżetowe na 2014 r. są akurat realne.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców