Jednym jest siła nabywcza. Kolejnym jeszcze do niedawna był brak odpowiedniej infrastruktury. Barierę tę skutecznie usunął rozwój zasięgu sieci operatorów telefonii komórkowej.
Z niedawnego podsumowania rozwoju sieci opublikowanego przez Internet.org wynika, że w zasięgu infrastruktury mobilnego internetu na koniec 2014 r. było 91,7 proc. mieszkańców globu. To wynik imponujący. W Polsce jest dużo lepiej – poszczególni operatorzy podają dane powyżej 99 proc. dla technologii HSPA. Teoretycznie więc dostęp do internetu mógłby mieć każdy Polak.
Dlaczego więc się tak nie dzieje? Nie do przecenienia jest tu czynnik ekonomiczny. Jeszcze rok temu średnia cena dostępu do sieci w Polsce była od dwóch do trzech razy wyższa niż średnia dla całej UE. I dotyczyło to większości prędkości transmisji danych. Znaczyłoby to, że konkurencja między dostawcami sieci nie jest wcale tak zażarta, jak mogłoby wynikać z marketingowego przekazu. Miejsce na obniżki jest. Nawet przyjmując, że w kraju o powierzchni Polski dużo drożej jest rozbudować i utrzymać infrastrukturę, by dotrzeć do klientów, to w borykającej się z podobnymi problemami Hiszpanii usługi są o połowę tańsze.
Dużo bardziej niepokojący jest brak zainteresowania posiadaniem dostępu do sieci. Tymczasem po przekroczeniu pod koniec 2013 r. 62 proc. osób korzystających z internetu, wskaźnik ten dobrnął w lutym do zaledwie 65 proc. (NetTrack).
A internet przecież daje nie tylko dostęp do informacji, ale w przyszłości ma być jednym z podstawowych kanałów komunikacji administracji z obywatelami. Załatwić sprawę przez internet jest dużo szybciej, niż odwiedzając urząd. Nawet jeśli mrzonką wydaje się wciąż przeprowadzenie wyborów powszechnych przez internet, nie wątpię, że, choć powoli, zmierzamy do tego momentu. Bez zachęcenia do korzystania z sieci reszty społeczeństwa trudno będzie to osiągnąć.