Poczta Polska zawsze była dla rządzących czymś kłopotliwym, czasem wręcz „gorącym kartoflem”. Z jednej strony jest jednym z kilku największych pod względem liczby zatrudnionych przedsiębiorstw, co czyni ją dla władzy atrakcyjną pod względem wyborczym, z drugiej zaś strony to firma biedna, przez lata niedoinwestowana, często wstrząsana protestami. Ostatni raz na serio przypomniano sobie o Poczcie przy okazji przygotowywanych w 2020 r. w czasie lockdownu „wyborów kopertowych” i z racji wagi całej operacji na stanowisko prezesa skierowano wiceministra obrony narodowej Tomasza Zdzikota. Gdy pomysł wyborów ostatecznie zarzucono, zapomniano też o Poczcie.

Czytaj więcej

Poczta na równi pochyłej. Państwowy moloch ma problem

I nie zmienią tego dane z najnowszego raportu Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Żaden z wpływowych polityków zapewne nie przeczyta, że przedsiębiorstwo tkwi w głębokiej stagnacji, a gwałtownie zwalniają niegdysiejsze lokomotywy: listy, przekazy czy druki reklamowe. Nawet na notującym niesłychany boom i najbardziej perspektywicznym rynku paczek przedsiębiorstwo oddaje pole konkurencji. Bo gdzie te zapowiadane automaty paczkowe czy inne nowe usługi, na których inni zarabiają krocie?

W urzędach pocztowych brakuje już nawet pracowników, którzy odchodzą ze względu na marne płace. Ale najbardziej przydaliby się menedżerowie z doświadczeniem handlowym w prywatnych firmach zamiast de facto urzędników. To jednak nie wystarczy, podobnie jak państwowe dotacje, które są tylko łagodzącą ból kroplówką dla pacjenta w stanie ciężkim. Konieczna jest prywatyzacja przedsiębiorstwa, choć myśl o oddaniu w prywatne ręce obsługi listów i pocztówek może u etatystów z PiS wywoływać dreszcze. Szkoda czasu na dalsze niszczenie przedsiębiorstwa o wspaniałych tradycjach i rozpoznawalnej marce.

Warto pójść śladem Brytyjczyków, którzy swoją, wydawałoby się, nietykalną Royal Mail w 2006 r. pozbawili demoralizującego monopolu, by ją niedługo potem sprywatyzować. Obecnie jest notowana na London Stock Exchange, a państwo ma tylko 15 proc. udziałów. Prowadzi ekspansję zagraniczną w kilkudziesięciu krajach. I jakoś nikt nie rozpacza po utracie przez państwo narodowych klejnotów.