Branża energetyczna to dziś jedna z najważniejszych linii frontu w polityce. To właśnie tu rozgrywa się batalia o ceny energii, a więc krwiobieg gospodarki i los naszych portfeli. To także rynek wart miliardy złotych, który niemal w całości pozostał pod kontrolą państwa, więc ten, kto sprawuje nad nim pieczę, automatycznie trafia do grona najpotężniejszych polityków w Polsce. Dlatego też zakulisowe boje na wizje i programy rozwoju tej branży przeplatały się z rywalizacją o to, kto będzie miał w niej najwięcej do powiedzenia.
Elektryzujący polityczny thriller znalazł się właśnie w punkcie, który w serialach nazywa się cliffhangerem, a my niecierpliwimy się, co stanie się dalej: jeden z najważniejszych bohaterów znienacka zawisł nad przepaścią. Może to oznaczać wprawienie w ruch karuzeli kadrowej, ale można też wątpić, czy będzie to oznaczać wielkie zmiany w polskiej polityce energetycznej.
Czytaj więcej
Dymisja ministra Piotra Naimskiego to dopiero początek zmian w polskiej energetyce. Powrót do rządu Krzysztofa Tchórzewskiego może oznaczać, że Rada Ministrów chce powrócić do węgla i silnego ośrodka zarządzania energetyką.
Dziedzictwo Piotra Naimskiego to dwa wielkie rządowe projekty: Baltic Pipe i elektrownie jądrowe. Pierwszy z nich był pomyślany jako alternatywa dla gazociągu jamalskiego, jest już właściwie niemal gotowy, a obrót spraw na scenie międzynarodowej sprawił, że to dziś najważniejsze koło ratunkowe polskiej energetyki w obliczu całkowitego odcięcia się od rosyjskich surowców. Z kolei drugi z tych projektów został już lata temu wciągnięty na sztandary partii rządzącej, wpisano go do czołowych założeń Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP 2040) i uruchomiono procesy dyplomatyczne oraz proceduralne, które mają wkrótce doprowadzić do wyboru wykonawcy i uruchomienia budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Trudno sobie wyobrazić, żeby rząd wstrzymał ten projekt.
Po tej dymisji powstaje próżnia decyzyjna. Mogą ją wypełnić tacy politycy, którzy wniosą do polityki energetycznej nowe treści albo odświeżone stare. Wydaje się być przesądzone, że rząd będzie zmierzać do budowy narodowego czempiona – albo czebola – energetycznego, składającego się z PKN Orlen, Lotosu i PGNiG. Pytanie, czy ta konsolidacja ominie inne państwowe firmy na energetycznym rynku, czy też wcześniej czy później do nich dotrze. Na wolnych stanowiskach mogą znowu pojawić się politycy, którzy przekonywali, że bezpieczeństwo energetyczne Polski posadowione jest na węglu, a odnawialne źródła energii (OZE) to jedynie kwiatek do kożucha. W energetyce wystarczy dziś przekładać akcenty, żeby wrzucić bieg wsteczny.