Popyt na winnych...
W społeczeństwach demokratycznych, a nawet zachowujących pozory demokracji, większa rola państwa nieuchronnie wiąże się z postulatami większej transparentności procesów, w które państwo ingeruje, i możliwością oceny przez opinię publiczną błędów, nadużyć, zaniedbań. Takie oceny często stają się orężem w walce politycznej.
Gdy wybuchają afery i skandale, najczęściej to menedżerowie i przywódcy jako pierwsi znajdują się pod ostrzałem opinii publicznej. Potrzeba wskazania winnych jest stara jak świat. Tymi winnymi często stają się właśnie menedżerowie – przedstawieni jako chciwi, samolubni, egoistyczni, kierowani rządzą zysku bez oglądania się za siebie ani rozglądania wokół siebie.
Szukanie i szybkie wskazywanie winnych jest współcześnie wzmocnione przez umasowienie i natychmiastowy dostęp do informacji. Krótka i prosta forma dyskusji publicznej w przestrzeni tabloidyzujących się mediów nie sprzyja pogłębionej analizie. W „bańkach informacyjnych" oceny są jednoznaczne: zamknięci w nich piętnujemy albo wynosimy na piedestał naszych liderów. Nie ma miejsca i czasu na pokazywanie tego, co ludzkie i powszechne: odcieni ludzkich charakterów, a także złożoności i nierzadko dramatyzmu podejmowanych decyzji.
W sytuacji kryzysów potrzebni są winni: konkretne osoby o imieniu i nazwisku. Nie zwracamy wówczas uwagi na to, że sytuacje trudne, w tym tzw. afery czy skandale, są zwykle wielowątkowe, zagmatwane i nie ma w nich jednoznacznych czarnych i białych charakterów. Menedżerowie dobrze jednak pasują do roli „kozłów ofiarnych". Łatwiej wskazać konkretnego „złego" i „winnego" lidera, niż przyznać, że współtworzymy dysfunkcyjny system.
Zjawisko to jest powszechne. Co dzień słyszymy nie tylko sztampowe utyskiwania na kryzys przywództwa, ale też nawoływania do dymisji rozmaitych liderów: od głów państw i członków rządów, poprzez urzędników, kierowników, dyrektorów, prezesów, aż do trenerów w klubach sportowych. Tak można najszybciej zyskać poczucie, że reagujemy na kryzys, a problem został rozwiązany. To jednak oczywista iluzja. Świadczy o tym coraz szybsza rotacja na wysokich stanowiskach zarówno w polityce, jak i w biznesie oraz w innych organizacjach.
...oraz regulacje...
Drugim powszechnie pożądanym remedium na kryzysy jest „lepsze" prawne uregulowanie problematycznego obszaru: zwiększyć nadzór, zacieśnić reguły działalności, zapisać obowiązujące zasady i procedury. To wołanie o regulację to nieodłączny element, zaraz po osobistej menedżerskiej odpowiedzialności, reakcji na kryzys, czy to w skali państwa czy przedsiębiorstwa. Skoro liderzy zawodzą, trzeba „dokręcić śrubę", doregulować ich przestrzeń działania i żądać większej przejrzystości, abyśmy mogli „patrzeć im na ręce".