Rewolucja podatkowa Leszka Millera z 2004 r., czyli wprowadzenie podatku liniowego od dochodu z pozarolniczej działalności gospodarczej, uruchomiła mechanizmy, które skutkowały eksplozją przedsiębiorczości, niebywałym wzrostem dochodu narodowego i szybszym bogaceniem się społeczeństwa. Nie całego wszak – nie każdy miał kompetencje i możliwości uczestniczyć w tym sukcesie, co legło zresztą u podstaw korekty społecznej po 2015 r. i próby kreacji „nowych elit" przez manipulatorów sceny politycznej.
W międzyczasie jednak to siła polskiej przedsiębiorczości dała efekt „zielonej wyspy" w kryzysie światowym po krachu Lehman Brothers w 2008 r. i pozwoliła finansować wielkie transfery społeczne od 2016 r. (bo uszczelnianie luki w VAT zapewniło to finansowanie tylko w niewielkim stopniu). Przez 30 lat zbudowana została silna gospodarka, poważnie licząca się co najmniej na europejskim rynku i przyczyniająca się walnie do odbudowy pozycji politycznej Polski. Bowiem – jak wiadomo – pozycję państwa definiuje przede wszystkim jego siła ekonomiczna, a nie gromkie patriotyczne pokrzykiwania.
Covid wydrenował kapitały sektora MSP
Pandemiczne przetrwanie dwóch milionów polskich firm sektora małych i średnich przedsiębiorstw finansowane było po części (i nie dla wszystkich poszkodowanych) przez „tarcze", ale również przez zgromadzone w okresie poprzedniej prosperity kapitały. Finansowane w tym większym stopniu, im mniejsza firma.
Dziś firmy sektora MSP są więc w bardzo wielu branżach z tych kapitałów wydrenowane, bo zostały one przejedzone na podtrzymanie zatrudnienia i przetrwanie biznesów na niskich obrotach w pandemii. A tu nadchodzi godzina próby – Polski Ład.
Dziś rząd planuje zmasowane uderzenie podatkowe w sektor MSP, rzekomo w imię sprawiedliwości społecznej. De facto likwidowany jest podatek liniowy w działalności gospodarczej, ten sam, który był źródłem dobrobytu całego społeczeństwa, nie tylko przedsiębiorców, ale zarazem solą w oku socjalizujących związków zawodowych i populistów.