[b]"Rz":[/b] Dziś kolejna tura negocjacji zarządu KGHM ze związkami zawodowymi domagającymi się podwyżek - 8 proc. w skali roku. Ugnie się Pan pod ich żądaniami?
Stanowisko zarządu w kwestii wynagrodzeń pozostaje niezmienne, nie tylko jeśli chodzi o zamrożenie wynagrodzeń, ale i utrzymanie miejsc pracy. Taka jest nasza propozycja. Musimy patrzeć na gospodarkę globalnie: ważne, by firmy broniły miejsc pracy niezależnie od tego, czy w danym momencie jest w nich nadmiar zatrudnienia. Masowe redukcje zdolności produkcyjnych z powodu kryzysu mogą skończyć się tragedią. Lepiej, byśmy nie dokładali do tego własnej cegiełki.
[b]Nie obawia się Pan, że ceną za taką postawę może być pożegnanie w czerwcu z kolejną kadencją prezesa?[/b]
Każdy z członków rady nadzorczej ma prawo zgłosić wniosek o moje odwołanie. Liczę się z tym, jako menedżer wynajęty do konkretnego projektu. Mam natomiast pewność, że moja praca będzie oceniana pod kątem merytorycznych efektów, a nie z pobudek politycznych.
[b]Liczy Pan na ponowny wybór?[/b]